piątek, 21 lutego 2014

[7.] Śmierć rodziców



Kiedy Hermiona weszła do pokoju wspólnego, oniemiała. Różnił się trochę od PW Gryfonów. Był… przytulny. Na pewno był mniejszy. Na tej samej ścianie, co drzwi, po prawej stronie znajdował się kominek z kanapą w kolorze krwistej czerwieni. Obok stały jeszcze dwa fotele w tym samym odcieniu. Na środku pokoju leżał dywan z godłem Hogwartu. Po lewej natomiast umieszczone były dwa duże, drewniane biurka i barek. Draco uśmiechnął się mimo wszystko. Na ścianie przeciwnej od wejścia było troje drzwi. Dwoje z nich na pewno prowadziło do pokoi lokatorów, a trzecie drzwi ? Gryfonka popatrzyła na Ślizgona. On także zastanawiał się nad zbędną parą drzwi. Szybko ruszył do ostatniego wejścia. Wyszedł po pół minucie.
- To mój pokój. – Odezwał się do Hermiony Draco. A tę dziewczynę nadal zastanawiało, jak to możliwe, że on jej jeszcze nie wyzywa ? Brunetka podeszła do pierwszych drzwi i otworzyła je. Ujrzała pokój w barwach złoto szkarłatnych. Wyglądał wspaniale ! Ściany były całe białe, natomiast podłoga obłożona była bordową wykładziną. Leżał na niej biały, puchowy dywan. Sufit także był bordowy. Naprzeciw wejścia stało ogromne łóżko z czerwono-złotą pościelą. Po lewej stronie stało biurko, identyczne, jak w ich PW. Po prawej natomiast mieściła się ogromna biblioteczka z mnóstwem książek. Okna znajdowały się po obu stronach łóżka, a na parapetach położone były cienkie materace do siedzenia. Pokój wymarzony wprost dla niej. Gryfonka poszła z powrotem do Pokoju Wspólnego, gdzie na fotelu siedział Malfoy.
- Ten jest mój. – Hermiona popatrzyła na środkowe drzwi. Była ciekawa, co się tam znajduje. Niby ciekawość, to pierwszy stopień do piekła, ale nie dawała za wygraną. Dziewczyna podeszła jednym susem do drzwi. Jej współlokator zaraz znalazł się przy niej. Otworzyła drzwi i ujrzała… najzwyklejszy na świecie pokój. Miał bladożółte ściany. Stały tam tylko dwa pojedyncze łóżka i dwie komody naprzeciw ich. Pomiędzy meblami, przy ścianie stało jeszcze jedno biurko. I tyle. Na pościeli na łóżku po prawej był jeszcze list…  Nie było ani adresata ani odbiorcy.
Pomyślałam także waszych przyjaciołach.
Pod koniec roku chc
ę widzieć pokój cały !!
Hermiona uśmiechnęła się do listu. Coś w tym było. Będzie mogła sobie urządzać wieczorki z Ginny. Ale będzie super ! No, chyba, że Malfoy zajmie pokój. Ale przecież ona mu się nie da ! Nie po to wytrzymywała 6 lat wyzwisk, żeby dać mu się teraz prowokować i odpuszczać tak łatwo. Będzie walczyć o to, co jej się należy.
                Nastała dosyć krępująca cisza. I co tu teraz powiedzieć, zrobić ? Hermiona popatrzyła na Draco. On też na nią patrzył. Widziała w jego tęczówkach… pustkę. Zero odruchów ludzkich. Bez słowa wyszła i skierowała się do swojego pokoju.
                Hermiona, zmęczona całym dniem, wyciągnęła ze swojej walizki kosmetyczkę oraz piżamę i udała się do łazienki. Obiecała sobie, że rozpakuje się jutro po lekcjach. Dzisiaj marzyła jedynie o gorącej kąpieli. Kiedy otworzyła drzwi, zobaczyła niebo. Łazienka marzeń, pomyślała.

 

Pomieszczenie było bardzo małe, ale praktycznie i gustownie urządzone. Naprzeciw wejścia stał całkiem spory wanno-prysznic. Po jego lewej stronie znajdowała się biała umywalka, tego samego koloru szafka oraz, powieszone na ścianie, duże lustro. Po prawej umieszczony był sedes. Ściany przybierały odcień wpadający w brąz. Wyglądały, jak panele. To pomieszczenie przypominało wyglądem mugolskie. Nie takie, jak poprzednia łazienka Hermiony, czy nawet łazienka prefektów. Było… zwyczajne. Dziewczyna podeszła do wanny i odkręciła kurki z gorącą wodą. Nalała odrobinę olejku lawendowego, dzięki czemu zrobiła się gęsta piana. Gryfonka zaraz wskoczyła do wody. Przyjemne ciepło rozchodziło się po niej, jak lipcowe słońce. Takie coś bardzo ją odprężało.
                Kasztanowłosa wyszła z wanny po 30 minutach. Była zupełnie odprężona. Tego właśnie potrzebowała. Umyte i wysuszone ręcznikiem włosy zaplotła w luźnego warkocza. Ubrała piżamę składającą się ze spodni dresowych i białej bluzki z czarnym sercem na środku oraz szarych papci. Następnie wyszła z pomieszczenia i poszła do swojego pokoju. Była dopiero 22:30, ale Gryfonka, padnięta, zasnęła od razu, kiedy położyła się na łóżku.
                Hermiona obudziła się o 6:30. Lekcje, jak co roku, zaczynała o 9:00, więc miała trochę czasu. Po wykonaniu porannej toalety i lekkiego makijażu wróciła do pokoju i wyciągnęła ze swojego kufra beżowe rurki, białą bluzkę bez rękawów oraz czarne baletki. Z mniejszej torby wyciągnęła natomiast swoje ulubione kolczyki – kremowe trójkąty, kolorowe bransoletki i wisiorek z czarnym sercem. Nałożyła na siebie jeszcze szatę. Uczniowie siódmego roku nie musieli już zapinać szat, więc ich strój musiał prezentować się lepiej, niż w poprzednich latach. Zadowolona ze swojego efektu Gryfonka wyszła z pokoju. W Pokoju Wspólnym nie było nikogo. Najwidoczniej Malfoy jeszcze spał. Ale jej to teraz nie interesowało.
                Wolnym krokiem przemieszczała piętra Hogwartu. Słońce powoli wznosiło się nad mury zamku. Zapowiadała się śliczna pogoda. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Zauważyła jakąś szarą kropkę biegającą po błoniach. Zorientowała się, że ta szara kropka, to tak właściwie człowiek. A jeszcze dokładniej Malfoy.
- Nie sądziłam, że biega. – Szepnęła cichutko do siebie. Wzruszyła ramionami i poszła dalej. W Wielkiej Sali było jeszcze mało ludzi. Ginny i Harrego też jeszcze brakowało. Przy stole Gryfonów siedziało kilku trzecioklasistów, około dziesięcioro czwartoklasistów i dwoje szóstoklasistów. No i jeszcze trójka pierwszoklasistów, siedzących na końcu stołu. Dwóch chłopców i jedna dziewczynka. Blondyn siedzący koło bruneta prowadził wyraźnie ożywioną dyskusję z blondynką siedzącą naprzeciw nich. Po chwili brunet wstał i gestem pokazał, żeby dwójka jego przyjaciół uspokoiła się. Zupełnie, jak my z Harrym i Ronem, pomyślała Hermiona.
- Złaź. Nie chcę się pobrudzić szlamem. – Wysyczał jadowity głos za Hermioną. Gryfonka gwałtownie odwróciła się i ujrzała za sobą Malfoya w towarzystwie Zabiniego i Pansy. Chłopak był już jednak ubrany zupełnie inaczej, niż 10 minut temu. Miał na sobie koszulę i dżinsy. A Gryfonka właśnie zorientowała się, że obserwowała trójkę młodych przyjaciół, stojąc w drzwiach, z tępym wyrazem twarzy. Posłała Ślizgonowi mordercze spojrzenie, jednak nie odezwała się i posłusznie poczłapała na swoje miejsce, ustępując nowo przybyłym przejścia.
                Harry zmaterializował się w Wielkiej Sali po jakichś 10 minutach od niefortunnego incydentu ze Ślizgonami. W tym czasie Hermiona zdążyła wypić pół kubka gorącej herbaty i zjeść trochę jajecznicy. Bliznowaty usiadł koło niej i cmoknął ją w policzek.
- Hej Harry. – Przywitała się Hermiona rozbawionym głosem. Jej przyjaciel nigdy nie witał się z nią w ten sposób.
- Cześć. – Odezwał się zaspanym głosem Harry, ale też się uśmiechnął. Wyglądał dosyć marnie. Jego włosy wyglądały, co najmniej, jak po uderzeniu piorunem. Koszula była wymięta, na lewej nodze brakowało skarpetki, a sam obiekt zainteresowania cały czas ziewał.
- Jejku, co tak marnie wyglądasz ? I co to za powitanie ? – Zapytała Hermiona. Miała przy tym niezły ubaw, bowiem chłopak miał najzwyczajniej w świecie kaca.
- Wczoraj witaliśmy pierwszaków i świętowaliśmy ostatni rok. – Odparł Harry, po czym kichnął. A to już było dziwne. Hermiona popatrzyła na niego podejrzanie. – Nasypali mi do picia jakiegoś proszku i będę kichał tak przez cały dzień. – Wytłumaczył szybko brunet. Ku jego nieszczęściu, Hermiona zaśmiała się głośno. – Proszę, ciszej. – Odparł, po czym złapał się za głowę.
- Poczekaj chwilę. – Uśmiechnęła się Hermiona. Wstała z ławki i wybiegła z WS. Przybiegła po jakichś 10 minutach z buteleczką błękitnego płynu w ręce. – Niestety, trochę to potrwało, bo schody mi uciekły. – Odparła zasapana Gryfonka i wyciągnęła w stronę przyjaciela rękę z buteleczką.
- Co to ? – Harry najwidoczniej nigdy nie widział takiego specyfiku.
- Eliksir na kaca. Wypij, przejdzie ci. – Rozbawiona Hermiona puściła do Harrego oczko i wlała zawartość buteleczki do pucharu. Chłopak jednym haustem wypił wszystko, co znajdowało się w pucharze. Odetchnął z ulgą.
- Dziękuję ci moja ty wybawicielko. – I humor od razu polepszył się Harremu. – A co do tych powitań… przeszkadzają ci ? – Zapytał szczerze z powagą wymalowaną na twarzy. Hermionę zaskoczyło trochę to pytanie.
- Nie, jasne, że nie. Po prostu mnie zaskoczyłeś. – Odparła zgodnie z prawdą brunetka.
- Wczoraj po kolacji trzy dziewczyny wysłały mi jakieś liściki miłosne, a jedna nawet wepchała się do naszego pokoju, w samym skąpym szlafroku, pod pretekstem pożyczenia ode mnie grzebyka, bo swojego zapomniała z domu. – Przy ostatnim stwierdzeniu Harry próbował naśladować głos jakiejś panienki, ale nie za specjalnie mu to wychodziło. – No i wchodzę dzisiaj do Wielkiej Sali, a te trzy panny od liścików miłosnych siedzą przy swoich stołach. Dwie Puchonki i jedna Krukonka. Obserwowały mnie bacznie, więc chciałem im dać do zrozumienia, że nie jestem do wzięcia. – Zakończył swój monolog Harry i upił sporego łyka kawy, którą wcześniej sobie nalał.
- Hmm, całkiem sprytnie wykombinowane. Teraz chcą mnie zabić. – Zaśmiała się Hermiona i lekko pochyliła głowę w prawo, dając tym samym Harremu do zrozumienia, żeby spojrzał w tamtą stronę.
Ten odwrócił się, a po chwili zbladł.
- One naprawdę chcą cię zabić. – Powiedział wystraszony.
- Spokojnie, dam radę. – Zakończyła temat Hermiona. Do stołu dołączyła Ginny. W przeciwieństwie do Harrego była wyspana i wypoczęta.
- Hej wam. – Odpowiedziała zadowolona, patrząc ukradkiem na Harrego. Hermiona posłała jej pytające spojrzenie.
- Hej. – Odpowiedzieli chórkiem.
- Tak się wczoraj upił, że prosił na kolanach Deana Thomasa, żeby poszli do jakiegoś Kevina, bo jest sam w domu. – Mimo, że Ginny kompletnie nie wiedziała, kim jest rzeczony Kevin, zaśmiała się. Hermiona, słysząc słowa przyjaciółki, zaczęła śmiać się, jak opętana. Wiedziała dobrze, że chodzi o film „Kevin sam w domu”.
- Harry ? Patrzyłeś dzisiaj w lustro ? – Zagadnęła bliznowatego Ginny.
- Aż tak źle ? – Zapytał Harry.
- Wyglądasz, jakby grzebyk nie widział twoich włosów co najmniej dwa miesiące. – Powiedziała ostrożnie Ginny.
- Przepraszam was drogie panie. – Słysząc słowa Ginny, Harry jak najszybciej wyszedł z Sali, by pójść do swojego dormitorium i doprowadzić się do porządku. Dziewczyny znów opanował śmiech.
                Hermiona, Ginny i Harry gawędzili wesoło w Wielkiej Sali. Zeszła się już prawie cała szkoła. Za godzinę zaczynały się zajęcia. Nagle na podest wyszła dyrektor McGonagall. Odchrząknęła, a w pomieszczeniu zapanowała głucha cisza.
- Witam wszystkich. Zapewne już wypoczęliście i najedliście się. Wspaniale, ale teraz przyszedł czas na edukację. Wasze plany lekcji są wywieszone w każdym pokoju wspólnym. Dziękuję za uwagę. – Zakończyła McGonagall. Zrobiło się zamieszanie.
              Każdy pchał się do wyjścia, bowiem chciał zobaczyć swój plan zajęć. Wielkie fanki Harrego oczywiście ustąpiły mu przejścia. Ten wpadł na pomysł, żeby złapać Hermionę i Ginny za rękę, dzięki czemu wyprowadzi ich z Sali. Fanklub Pottera zadowolony z takiego obrotu spraw to nie był. Wszystkie puste panny syczały na dziewczyny, chłopcy natomiast gwizdali Harremu. Wywołało to głębokie uśmiechy na twarzy trójki przyjaciół.
- Spotkamy się na korytarzu przed zajęciami. – Odezwała się Hermiona, kiedy ujrzała schody na 5 piętro.
- Ok. – Odpowiedziała Ginny.
                Hermiona weszła do PW prefektów. Malfoy pił Ognistą Whisky przy barku. Gryfonka cicho prychnęła pod nosem, po czym podeszła do kominka, na którym wisiał plan lekcji klas 7 z Gryffindoru. Obok wisiał bardzo podobny, tyle że Ślizgonów. A jeśli podobny, to oznacza, że Gryfoni mają większość Lekcji razem ze Ślizgonami. Z niepocieszoną miną poszła do swojego pokoju. Ogarnął ją leń. Rzuciła się na łóżko. I myślała. Tak praktycznie to nie miała o czym myśleć. O straconym domu rodzinnym ? Niee, to należy już do przeszłości. O Ronie ? Nim także nie będzie się zamartwiać. Nagle pomyślała o Malfoyu. Dzisiaj chyba wrócił mu humor, bo wyzywa ją od nowa. Albo może brakuje mu humoru, bo ją wyzywa. To jest zagadka nie do odkrycia. Jeszcze ta whisky przed lekcjami… czy ten człowiek nie ma przypadkiem problemów z alkoholem ?
                Hermiona leżała na swoim łóżku około pół godziny. Potem spakowała potrzebne książki i wyszła z dormitorium. PW znów był pusty. A przynajmniej tak jej się wydawało. Już miała przechodzić przez dziurę w portrecie, kiedy usłyszała ciche chrapanie. Odwróciła się za siebie. To, co zobaczyła, a może raczej, kogo zobaczyła, było bardzo śmieszne. Malfoy leżał na fotelu tak, że nogi zwisały mu z oparcia, a głowa prawie dostawała ziemi. Spał. Tak się upił, że zasnął przed fotelem. Zaśmiała się głośno, po czym wyszła z pomieszczenia i udała się do lochów, gdzie miała pierwszą lekcję : Obronę Przed Czarną Magią.
***
Draco wstał o godzinie 7:00. Zabalował trochę wczoraj u Blaise’a, jednak dzisiaj wstał wypoczęty. Jak się teraz tak zastanawiał, to nie wiedział, co mu wczoraj odbiło, żeby nie przezywać Granger. Chyba miał po prostu gorszy dzień. Nie darowałby sobie, gdyby odpuścił tej szlamie. Z uśmiechem na ustach udał się do łazienki. Wziął szybki prysznic, ułożył niesforne włosy i w samym ręczniku przepasanym na udach wszedł z powrotem do swojego pokoju. Najpierw ubrał na siebie dres, bowiem obiecał sobie, że w tym roku zadba o swoją kondycję jeszcze bardziej. Wrócił do pokoju po pół godzinie. Wziął kolejny prysznic, po czym znów udał się do sypialni. Wyciągnął z szafy białą koszulę i czarne dżinsy oraz zwykłe czarne buty marki Nike. Wyszedł z pokoju. W salonie było pusto. Pewnie szlamcia już wyszła, przecież ona zawsze wychodzi wcześnie, pomyślał. Wczoraj zgadali się z Blaise’m, że spotkają się już pod Wielką Salą o 7:00, to ponabijają się z młodych. Tak więc o umówionej godzinie, przyszedł Blaise razem z Pansy. Relacje blondyna z tą dziewczyną znacznie się poprawiły. Brunetka już tak nie szaleje za swoim przyjacielem. Zrozumiała, że nie ma szans, a poza tym, tylko psuła ich przyjaźń. Teraz zachowuje się normalnie, jak prawdziwa przyjaciółka. Wspierają się z Draco w trudnych sprawach, pocieszają, kiedy trzeba, ale też żartują razem. Pans była ubrana w zieloną koszulę bez rękawów, ciemno granatowe rurki i czarne trampki za kostkę z różowymi gwizdkami i tego samego koloru sznurówkami. Na rękę założyła grubą bransoletkę w niebiesko zielone paski, a na uszy owalne kolczyki kryształki. Draco musiał przyznać, że wyglądała naprawdę ślizgońsko, dziewczęco, a za razem pociągająco. Lekki makijaż dodawał jej urody.
- Cześć Blaise. Witaj Pansy. – Powiedział Draco. Przyjacielowi podał rękę, a przyjaciółkę ucałował w policzek. Tradycyjnie się tak witali. Jego znajomi odpowiedzieli i całą trójką udali się do Wielkiej Sali. W przejściu stała Granger gapiąca się na jakieś bachory z jej domu.
- Złaź. Nie chcę się pobrudzić szlamem. – Powiedział na dzień dobry Malfoy. Wystraszona Granger od razu się odwróciła, ale kiedy zorientowała się, że to tylko on, posłała mu mordercze spojrzenie i odeszła. Zaraz, zaraz… jakie „TYLKO on” ? Chyba powinno być „AŻ on”. Z uśmiechem satysfakcji skierował się do stołu Slytherinu.
- Draco, czy ty musisz wyzywać ją za każdym razem, kiedy ją tylko zauważysz ? – Zapytała Pansy, kiedy usiedli już na swoich miejscach.
- Słucham ? – Blondynowi zdawało się, że się przesłyszał. Nie dowierzał, że powiedziała to jego najlepsza przyjaciółka.
- Pans ma rację Smoku. Powinieneś trochę odpuścić. Przecież ona ci nic nie zrobiła. – Za brunetką wstawił się ciemnoskóry Blaise.
- Czy wyście wszyscy powariowali ? A może jesteście w jakiejś zmowie ? Odpuściłem Grzmotterowi, więc jej na pewno nie zostawię w spokoju. A poza tym, wczoraj nie wyzwałem jej ani razu. Więc odczepcie się. A… tak właściwie od kiedy ty bronisz Granger ? – Zapytał Draco Pansy.
- Odkąd ją przeprosiłam i zaczęłyśmy się przyjaźnić. – Powiedziała groźnym tonem Pansy i założyła ręce na piersi. Draco, który akurat w tym momencie pił wodę i nie spodziewał się żadnego komentarza ze strony Pansy, wypluł wszystek wody, którą miał w buzi, krztusząc się przy tym niemiłosiernie.
- C-co zrobiłaś ? – Wyjąkał zszokowany. 
- Przeprosiłam Hermionę. To aż takie dziwne ? – Blaise w duchu był dozgonnie wdzięczny brunetce, że nie wspomniała o tym, że on był przy przeprosinach. Miałby niezłe piekło ze swoim przyjacielem.
- Troszeczkę ! Od kiedy to Ślizgoni chcą się przyjaźnić z Gryfonami ? – Głos Dracona z minuty na minutę stawał się coraz głośniejszy u groźniejszy. Pansy wstała. Miała bardzo niebezpieczny wyraz twarzy i spojrzenie godne bazyliszka. Pochyliła się nad blondynem i syknęła wściekle…
- Nie masz prawa rozkazywać mi, z kim chcę się przyjaźnić. – Szept Ślizgonki przyprawił samego winnego o dreszcze. Wiedział, że z nią nie wygra.
- Ok., ok., przepraszam. – Powiedział, unosząc ręce w geście kapitulacji. Pansy uśmiechnęła się wrednie i jak gdyby nic, poprosiła Diabła o sok z dyni.
                Atmosfera przy stole Ślizgonów, a głównie przy trójce znajomych rozluźniła się. Każdy wesoło żartował i gawędził. Na podest powoli wychodziła dyrektor McGonagall. Pierwszy zauważył ją Draco.
- Ja spadam. Nie mam zamiaru słuchać kazania McKocicy. Widzimy się na lekcjach. – Dodał na odchodne i wyszedł z WS. Miał zamiar błąkać się po szkole, jednak zdał sobie sprawę z tego, że dyrektorka pewnie chciała ogłosić, że ich plany zajęć wiszą już w Pokojach Wspólnych, więc udał się na piąte piętro.
- Magia i braterstwo – szepnął cicho Malfoy i wszedł do PW. Panowała tam błoga cisza. Spojrzał na belkę nad kominkiem. Wywieszone tam były dwie listy. Na jednej nagłówkiem było „Gryffindor – plan zajęć” a na drugiej „Slytherin – plan zajęć”. Spojrzał na obie kartki. Nie różniły się za bardzo. A to oznaczało ciągłe towarzystwo tych pajaców z Gryffindoru. Draco pokręcił głową z politowaniem i usiadł na fotelu. Jednak nie usiedział 20 sekund, a usłyszał pukanie w szybie. Była to ciemno brązowa płomykówka. Już z dala widniał herb Malfoyów. Zaskoczony Draco wstał szybko i wpuścił sowę do środka. Ta usiadła na oparciu fotela i z gracją wyciągnęła prawą nóżkę, do której przyczepiony był list. Ślizgon czym prędzej odwiązał kopertę od nóżki, a sowa wyleciała z pomieszczenia. Najwidoczniej nikt nie czekał na jego odpowiedź. Wyciągnął z koperty list i szybko go przeczytał…

Kochany Draco.
 
Stało się w naszej rodzinie wielkie nieszczęście. Lucjusz zmarł w Azkabanie z wycieńczenia. Wdał się w bójkę z więźniem w celi obok i za karę nie dawali mu jedzenia przez tydzień. Za długo. Zmarł po 5 dniach. Jest mi strasznie źle z tym faktem. Twój ojciec był raczej złym człowiekiem, ale mimo wszystko go pokochałam. Nie od razu, ale pokochałam. Dowodem jesteś ty. Może i Lucjusz był w Azkabanie, ale byłam pewna, że kiedyś do mnie wróci. Miałam taki maluśki promyk nadziei. Jednak teraz promyk zgasł. Nie umiem wytrzymać bez twojego taty. Kiedy będziesz czytał ten list, mnie zapewne nie będzie na tym świecie. Jednak wiedz, że zginęłam w sposób uczciwy, w imię miłości. Myślę, że wybaczysz mi kiedyś ten gest. Pamiętaj, że bez względu na wszystko, kochałam cię zawsze i zawsze kochać będę. Cała fortuna Malfoyów należy teraz do ciebie. Wykorzystaj ją mądrze. Żegnaj, Draconie Lucjuszu Malfoyu.

Narcyza Malfoy
                Cały świat Dracona zawalił się w jednej chwili. Matka była dla niego wszystkim. Wiedział, że ta jedyna osoba kocha go szczerze, naprawdę. Zawsze, kiedy ojciec wyjeżdżał w poszukiwania Czarnego Pana, mama zabierała go na wycieczki, do wesołego miasteczka. Kupowała mu wtedy mnóstwo słodyczy, lodów i jego osobistych zachcianek. Kiedy Lucjusz wracał, Draco udawał zimnego drania z krwią godną Malfoyów. A teraz… teraz nie ma rodziców. Ani matki, ani ojca. Pustka. Miał świeczki w oczach. Podszedł do barku i wyciągnął z niego szklankę i Whisky. Musiał się napić. Nie liczyło się to, że za godzinę zaczyna pierwszą lekcję w tym roku. Miał ochotę zalać się w trzy dupy. Usłyszał ciche otwieranie obrazu, a potem prychnięcie Granger. Nie chciał, żeby zauważyła jego słabość. Chciał się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Ukrył łzy napływające do oczu i drżące dłonie. Powoli nalewał sobie bursztynowego płynu do szklanki. Kiedy usłyszał zamykanie drzwi jego współlokatorki…
- Jebać to. – Szepnął. Odstawił szklankę i pociągnął zdrowo z gwintu. Wzdrygnął się po przełknięciu takiej ilości procentowego alkoholu, ale to go nie zniechęcało. W zawrotnym tempie opróżnił jedną butelkę, a potem połowę drugiej. Dwie łzy spłynęły mu po policzku. Nie czuł się najlepiej. Położył się na fotelu tak, że nogi zwisały mu z oparcia, a głowa niemalże dotykała oparcia. Nim się obejrzał, usnął.
***
                Hermiona stała z Harrym i Ginny pod drzwiami do klasy OPCM. Rozmawiali o planie zajęć. Jakoś cała trójka nie była zbyt zadowolona z takiego obrotu spraw.
- Słuchajcie, czy to jest Pansy Parkinson ? – Zagadnął nagle Harry, patrząc na jakąś dziewczynę stojącą koło Zabiniego, którą rzeczywiście była Pansy.
- Mówiłam wam, że się zmieniła. – Powiedziała Hermiona, a na jej usta wkradł się lekki uśmiech.
- Ma gust. – Przyznała szczerze Ginny. Pansy chyba zauważyła, że ktoś ją obserwuje, więc odwróciła się za siebie i ujrzała Hermionę razem z Potterem i Wesley. Pomachała wesoło brunetce i uśmiechnęła się, po czym wróciła do konwersacji z Teodorem Nottem.
- Wy rzeczywiście sobie wybaczyłyście. – Powiedział trochę zszokowany Harry. Musiał przyznać, że ta Ślizgonka zmieniła się i to zdecydowanie na lepsze.
- Mówiłam. – Powiedziała ponownie Hermiona. W tym momencie z klasy wyszedł profesor Albert Jenkins i zaprosił wszystkich do środka. Hermiona usiadła z Ginny w rzędzie od ściany, w trzeciej ławce od końca. Za nimi usiadł oczywiście Harry z Nevillem.
- Dzień dobry. Nazywam się Albert Jenkins jestem waszym nowym profesorem Obrony Przed Czarną Magią. Uczniów oceniam raczej sprawiedliwie. Za trzy upomnienia na lekcji dostaje się u mnie szlaban na jeden dzień. – Przedstawił się krótko profesor. Był raczej w wieku Snape’a i chyba tak samo surowo oceniał. – Dzisiejszą lekcję zaczniemy od wykładu przypominającego 6 lat poznanej już wiedzy w dziedzinie czarnej magii. – Profesor zaczął od historii. Coś typu „Jak narodziła się czarna magia?” Hermiona próbowała słuchać go uważnie, kiedy na jej otwartej książce pojawiła się znikąd mała kartka. 
Nie wiesz może, gdzie jest Draco ? Pytałem wszystkich… / Blaise
Gryfonka odrobinę zdziwiła się na ten liścik. Bo niby czemu Ślizgoni mieliby jej pytać o to, gdzie ich przywódca ? A może dlatego, że z nim mieszkam ?, pomyślała Hermiona i zrobiła zirytowany wyraz twarzy. Wzięła do ręki pióro i szybko odpisała.
Leży w naszym salonie, zalany w trzy dupy. / Hermiona
Hermiona zdziwiła się sama sobie. Nigdy nie używała takiego słownictwa, ale z drugiej strony… jak inaczej określić, gdzie znajduje się ten dupek Malfoy ?
Mam małą prośbę… zaprowadziłabyś mnie na przerwie do waszego dormitorium ? Chyba trzeba go trochę ocucić. Prrrrrrroszę… / Blaise
- Z kim tak piszesz ? – Wyszeptała ciekawska Ginny.
- Powiem ci potem, nie chcę kary. – Odszepnęła jej Hermiona.
- Drogie panie, czas na pogaduchy na przerwie. – Odezwał się surowym tonem profesor.
- Przepraszamy. – Powiedziała cicho Hermiona i spuściła głowę.
- A pan, panie… - Tu profesor popatrzył na Blaise’a.
- Zabini.
- A pan, panie Zabini niech wysyła liściki miłosne kiedy indziej. – Zagrzmiał ponownie Jenkins i wrócił do wykładu. Zabini także spuścił głowę.
No dobra… / Hermiona
Zanim Hermiona odesłała liścik, profesor popatrzył na nią karcąco. A potem spojrzał na Zabiniego, podszedł do jego ławki i zabrał mu liścik, zanim ten zdążył odpisać. Na szczęście, widniała na nim tylko ostatnia wypowiedź Hermiony.
- Pan, panie Zabini i panna…
- Granger.
- Pan i panna Granger dostaliście już dwa ostrzeżenia. Trzecim będzie nie wykonywanie poleceń nauczyciela, a więc widzimy się na szlabanie. Dokładne informacje dostaniecie już niedługo. – Wysyczał jadowicie. Zabrzmiał dzwonek na przerwę. Każdy patrzył to na Hermionę, to na Blaise’a i myślał, że ta dwójka ze sobą kręci.
                Hermiona odbiegła od klasy. Zatrzymała się za zakrętem, żeby poczekać na Zabiniego. Dołączył do niej po dwóch minutach.
- Eee… to jak będzie ? Zaprowadzisz mnie do tego chleja, czy nie ? – Zapytał ostrożnie Blaise.
- Jasne, przecież ci pisałam. – Uśmiechnęła się Hermiona i ruszyła w kierunku schodów na piąte piętro. Blaise dogonił ją w błyskawicznym tempie. Do piątego piętra doszli w pięć minut. Gryfonka cicho wypowiedziała hasło, po czym weszła razem z Blaise’m do środka. Malfoy nadal spał na fotelu.
- Słuchaj, rób z nim, co chcesz, byle byś nie zdemolował tego pokoju. Ja zmykam na lekcje. Do zobaczenia potem. – Powiedziała Hermiona i skierowała się do wyjścia. Jakoś nie za bardzo interesowało ją, co się dzieje z Malfoyem. Zanim jednak przekroczyła próg pokoju, usłyszała…
- Dziękuję. – Od Zabiniego. Uśmiechnęła się do siebie i pobiegła na błonia, gdzie właśnie zaczynała się OPMS. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz