piątek, 7 lutego 2014

[5.] Rozstanie z przeszłością



Hermiona i Ginny spędzały ostatnie słoneczne dni lata w ogródku. Ruda leżała na leżaku, w górnej części od stanika i krótkich spodenkach dżinsowych, szatynka natomiast miała na sobie żółtą bokserkę i krótką spódniczkę. Było naprawdę gorąco i aż nie chciało się pracować, ale Hermionka swoje musiała odbębnić. Zastanawiała się nad tym bardzo, bardzo głęboko i doszła do wniosku, że powinna sprzedać dom. Było jej z tego powodu okropnie przykro, jednak decyzji już nie zmieni. Nie było sensu trzymania tej rudery, skoro po szkole brązowooka planowała zamieszkać w tej magicznej części Londynu. Nie zapowiada się też, żeby wrócili jej rodzice, a rodzeństwa nie ma, więc nie ma komu oddać domu. Będzie się marnował podczas nieobecności Hermiony, więc lepiej go sprzedać. Ma to swoje negatywne strony. Cholernie trudno jest sprzedać, zostawić budynek, w którym spędziło się całe dzieciństwo, w którym dowiadywało się różnych tajemnic, w którym ciągle stoją jej pamiątki. A właśnie ! Musi spakować jeszcze swoje pamiątki ! Ale tym zajmie się jutro. Dzisiaj musi pomalować płot. Farba prawie całkowicie z niego zeszła, a to nie wygląda zbyt atrakcyjnie przy kupnie domu.
- Miona, przecież pobrudzisz sobie tą farbą całą bluzkę ! – Mówiła Ginny. – Zdejmij ją, albo idź się chociaż przebierz !
- Ja w przeciwieństwie do ciebie wolę mieć na sobie bluzkę. – Zaśmiała się Hermiona, a swoje kroki skierowała do domu.
- A to niby czemu ? Boisz się pokazywać swoje atuty ? – Ruda uniosła brwi w geście zdziwienia.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale mamy obecnie sąsiada zboczeńca, więc oszczędzam się do koszulek. – Miona uśmiechnęła się perfidnie i weszła do domu. Ginny natomiast zaczęła rozglądać się po okolicy szukając wścibskich oczu, które teraz gapiłyby się na nią. Szukaj, szukaj, aż znajdziesz. Zabini wlepiał w nią oczy z okna pokoju Malfoya, jednak ryża nie zdążyła tego zauważyć, ponieważ firanka znów znalazła się w nienaruszonym stanie. Wzruszyła ramionami, po czym założyła na oczy okulary przeciwsłoneczne i wygodnie ułożyła się na leżaku.
- I co ? – Zaśmiała się Hermiona, która nagle wyszła z domu w starej szarej bokserce z misiem. – Znalazłaś jakichś dziwaków ? – Spytała. W jej oczach tliły się wesołe iskierki.
- Jasne, zaraz zrobią napad na twój dom, po czym nas zgwałcą i wywiozą na Antarktydę, a potem poczekają, aż zamarzniemy i zakopią pod tonami śniegu. Dodatkowo wywołają jeszcze lawinę, żeby nikt nas nie znalazł, a za jakiś tysiąc lat ktoś nas nareszcie odkopie i uzna za piękne kobiety jaskiniowców. – Zakończyła swój monolog Ginevra i uśmiechnęła się do siebie. Usłyszała perlisty śmiech szatynki i dołączyła do niej. Obie śmiały się, jak głupie. Nawet nie zauważyły, że obserwują je dwie pary męskich oczu.
- Dobra, koniec tych żartów. Jak tak dalej pójdzie, to nie pomaluję tego płotu do grudnia… - Stwierdziła starsza z Gryfonek. Umoczyła pędzel w farbie i zaczęła malować pierwszą deskę. Skończyła po jakichś 3 minutach mówiąc – Dobra, jest pierwsza deska. Jeszcze tylko 64… - Westchnęła.
             Popołudnie minęło dziewczynom w przyjemnej atmosferze. Dochodziła powoli 17:00. Z radia, które wcześniej włączyła Ginny, płynęła wesoła muzyka. Obie dziewczyny śpiewały, jak wariatki. Ruda pomogła Hermionie z malowaniem płotu, więc uwijały się jeszcze szybciej. Zostało jakieś 6 desek do pomalowania. Nagle ryża wpadła na niecodzienny, aczkolwiek ciekawy pomysł. Wstała, odeszła od płotu i nagle zniknęła. Hermiona obejrzała się za siebie, ale nigdzie nie zauważyła przyjaciółki.
- Ginny ! – Zawołała. Nikt nie odpowiadał. Wzruszyła tylko ramionami i powróciła do wcześniej wykonywanej czynności. Nuciła pod nosem piosenkę, która ostatnio leciała w radiu, kiedy nagle poczuła na sobie strumień zimnej wody. To Ginny wymyśliła, że zrobią sobie „małego” lejka. Wzięła węża ogrodowego i odkręciła wodę na maksimum. Hermiona zapiszczała jak dzika. Odwróciła się i zaczęła gonić przyjaciółkę, która nie wiedziała, co robić : piszczeć razem z szatynką, czy śmiać się. Spróbowała obu naraz. Nagle z ręki rudej wypadł wąż. Hermiona wykorzystała okazję i wzięła do ręki przedmiot, z którego ciągle lała się woda, po czym oblała Ginny. Ganiały się tak po trawniku, jak dwie małe dziewczynki. Śmiały się niesamowicie. W pewnym momencie Ginevra podniosła ręce w geście kapitulacji. Hermiona wyłączyła strumień, jednak śmiech nie opuścił ani jej, ani ryżej.
- Jestem przez ciebie cała mokra ! – Krzyczała Ginny pomiędzy spazmami śmiechu.
- Ale to nie ja to wymyśliłam ! -                Odkrzyknęła jej Hermiona. Krzyczały, mimo, że stały od siebie w odległości 5 metrów. Bluzka szatynki była cała przemoczona, więc postanowiła ją ściągnąć, żeby zbyt nie zalać domu. Ginny też zaczęła się rozbierać. Ściągała spodenki, kiedy nagle usłyszała głos dobiegający z ulicy. Ale skąd ona znała ten głos ?
- Łouu, Wiewiórka Weasley robi darmowy striptiz ! Czemu mnie nie zaprosiłyście ?!  - Oburzył się pewien ciemnoskóry Ślizgon imieniem Blaise. Ginny zaczęła piszczeć, po czym uciekła do domu. Hermiona parsknęła śmiechem.
- No wiesz co Blaise ? Nie ładnie to tak straszyć ludzi, a jeszcze gorzej z nich żartować. – Uśmiechnęła się Hermiona.
- Ciebie też miło widzieć Hermionka. – Zabini wyszczerzył zęby.
- Dla znajomych Miona. – Poprawiła go i uśmiechnęła się.
- Dla znajomych Diabeł.
- A ja nadal nie mogę się przyzwyczaić, że wy się „znosicie”. – Nagle do rozmowy dołączył się szanowny dupek Draco Malfoy. Mówiąc ostatnie słowo, zrobił w powietrzu cudzysłów. Potem zauważył Hermionę, która miała na sobie tylko górną część swojego bikini i krótką, brązową spódniczkę. Uważnie jej się przyglądnął i uśmiechnął się perfidnie. Dziewczyna zareagowała rumieńcem, na co uśmiech Malfoya poszerzył się dwuznacznie.
- Blaise to normalny człowiek w przeciwieństwie do ciebie. – Odgryzła mu się panna Granger, po czym zabrała z leżaka swoją bluzkę i także skierowała się do domu. Niestety, tak, jak jej matka, Hermiona bardzo „ciekawie” umiała poruszać biodrami. Niczym modelka. Malfoy skwitował to cichym gwizdnięciem. Gryfonka, słysząc reakcję Ślizgona, przyspieszyła kroku. Po chwili znajdowała się już w domu. 
- Poszli już sobie ? – Spytała gwałtownie Ginny. W jej oczach dało się wykryć trochę wściekłości, oburzenia, zawstydzenia, ale też… rozbawienia ?
- Nie, jeszcze tam stoją. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą Hermiona. – A czemu ty tak zareagowałaś ? To przecież tylko Zabini. – Zaśmiała się Hermionka. Nagle na policzki Ginny wpłynął lekki rumieniec. Oczy szatynki zrobiły się niczym spodki od herbaty. – Gin, czy ty… - Zaczęła starsza z Gryfonek, jednak gwałtownie jej przerwano.
- To tylko odruch ! – Zapewniała Ginny. – Ja już pójdę się przebrać. – Powiedziała speszona, po czym wdrapała się na górę. Hermiona natomiast wyszła na pole w ubraniach, w których była. Musiała dokończyć malowanie płotu, więc nie było na razie sensu w przebieraniu się. Doszła do miejsca, w którym skończyła i wzięła się za malowanie piątej deski od końca.
- Może pomóc ? – Zza płotu wychylił się Zabini, czym wystraszył lekko Hermionę, bowiem Gryfonka myślała, że już sobie poszedł. Chłopak wyszczerzył zęby.
- Dzięki, dam radę. – Uśmiechnęła się Miona.
- Czemu Wiewiórka się mnie tak wystraszyła ? – Zapytał z ciekawością, ale i ze smutkiem w głosie.
- Owa „Wiewiórka” ma na imię Ginny. – Poprawiła go. – Jak się jej spytałam, to stwierdziła, że to odruch. – Hermiona wzruszyła ramionami. Wiedziała, że tu wcale nie chodzi o kwestię odruchu, ale przecież nie przyzna Blaise’owi czegoś, czego sama nie jest pewna.
- Czy ja wyglądam na strasznego ? – Spytał całkiem poważnie Zabini. Hermiona wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Blaise straszny ? No chyba nie.
- Prędzej już uroczy, niż straszny. – Wyszczerzyła zęby. – A czemu pytasz ?
- Nie obraź się Mionka, ale tak na przyszłość : nigdy nie mów chłopakowi, że jest uroczy. Nigdy. – Zaśmiał się Blaise. – Pytam, bo Wiew… to znaczy Ginny się mnie wystraszyła.
- Nie przejmuj się, może rzeczywiście to był odruch. – Uśmiechnęła się ciepło Gryfonka.
- ZAB ! – Ryknął nagle Malfoy stojący na ganku domu swojej babci. Był chyba trochę wkurzony.
- Co się drzesz królewno ? Jestem tutaj ! – Odkrzyknął mu Zabini, ale o wiele ciszej. Hermiona, na określenie Malfoya, jako królewny, parsknęła śmiechem. Blaise puścił do niej oczko.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało z moim łóżkiem ?! – Krzyczał ciągle blondwłosy.
- Ups, to chyba mam kłopoty. Bo widzisz Mionka, łóżko naszej księżniczki stało się… trochę niższe. To znaczy… jakimś dziwnym trafem złamały mu się nogi. Same. Ale ciiii, nie wiesz tego ode mnie. – Powiedział cicho do Hermiony Blaise i puścił jej oczko. – Już idę kochanie ! – Krzyknął do Malfoya i odszedł, śmiejąc się cicho po drodze. Hermiona nadal rozbawiona zbierała już puszkę po farbie i pędzel. Skończyła na szczęście malować ten okropny płot. Chociaż było całkiem ciekawie. Z uśmiechem na ustach wróciła do domu. W salonie zastała Ginny, siedzącą na kanapie z kakao w ręku i usiłującą zmusić pilota, żeby włączył telewizor. 
- Co jest z tym pilotem ? – Mówiła do siebie, jednak nagle zauważyła Hermionę śmiejącą się pod nosem z tego, co robi. – Ooo, Mionka. Skończyłaś już ? – Spytała.
- Tak. – Odparła krótko uśmiechnięta Hermiona.
- Mam prośbę. Pomogłabyś ? – Zapytała ryża, pokazując na pilota, którego trzymała w ręce.
- Jasne. – Zaśmiała się znów starsza z dziewczyn. – Zaraz do ciebie przychodzę, tylko się przebiorę z tych mokrych ubrań.
- Ok.
            Hermiona poszła do swojego pokoju. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to jej ubrania leżące na pościeli. Przecież ona nie szykowała sobie żadnych ubrań ! Pewnie Gin jej tutaj położyła, żeby Miona mogła się przebrać, kiedy wróci z pola. Brązowooka założyła żółtą bokserkę, którą wcześniej na sobie miała oraz spodenki i sweterek w fioletowo białe paski. Na nogi wsunęła jeszcze czarne vansy i zeszła na dół. Przyuważyła, że jej przyjaciółka ma na sobie te same rzeczy, co ona, tyle, że w innym kolorze. Uśmiechnęła się na to spostrzeżenie. Poszła do kuchni i zaparzyła sobie kakao. Dosiadła się do Ginny i oglądały razem ulubiony serial Miony „Pretty little liars”. Potem włączyły kanał muzyczny i zaczęły pogaduchy.
- A powiesz mi wreszcie, czemu się tak przestraszyłaś Blaise’a ? – Zapytała w końcu Hermiona.
- Ja się go wcale nie przestraszyłam. Mówiłam ci już, to był odruch. – Zapewniała ją Ginny, jednak sama wyglądała niepewnie.
- Ginny, jesteś świetną aktorką i świetnie umiesz kłamać, ale problem tkwi w tym, że nie przede mną. – Odparła spokojnie szatynka. – No, opowiadaj. Co jest między tobą a tym Ślizgonem ?– Spytała rozentuzjazmowana Hermiona.
- A co ma być ? Nic nie jest. – Powiedziała Ginny, jednak odwróciła wzrok.
- Hej, Gin. Przecież mi możesz powiedzieć. – Nalegała starsza z Gryfonek.
- Oj ! No bo chodzi o to, że on… że ja go… no że on mi się podoba ! – Wydusiła z siebie w końcu Ginevra. 
- Och ! To cudownie ! – Ucieszyła się Hermionka.
- Niby dlaczego to jest cudowne ? – Ginny trochę zdziwiła się zachowaniem przyjaciółki.
- Myślę, że też mu się podobasz ! – Odparła uradowana szatynka. – Jak wróciłam na dwór, żeby skończyć malować płot, to Blaise ciągle tam był. Chyba się zmartwił, czemu tak się go wystraszyłaś, bo aż pytał mnie, czy wygląda na strasznego. Użył nawet twojego imienia, zamiast tego głupawego określenia wiewiórki. – Widać było, że Hermionie taki obrót spraw się podobał. Ta dwójka do siebie pasuje i byłoby całkiem ciekawie ,gdyby byli razem. Kąciki ust Ginny także poszły w górę, tworząc promienisty uśmiech.
             Dziewczyny rozmawiały tak do późnego wieczora. W końcu starsza z nich udała się do łazienki, by wziąć odprężającą kąpiel. Nie wiedziała wcześniej, żeby Zabini tu mieszkał. On też wraca do Hogwartu, więc zapewne będzie ciekawie. Skoro teraz „publicznie” ze sobą rozmawiają, to w szkole może też tak będzie. Blaise to naprawdę zabawny i ciekawy chłopak. Miło będzie przyjaźnić się z nim bez tego całego ukrywania. Ciekawe jeszcze, co powie na to Harry, który ogółem nie popiera zachowania Ślizgonów. A może jeszcze się do nich przekona ? Może zawrze jeszcze kontakty z którymś ze Ślizgonów ? Albo Ślizgonek ? Jedno Hermiona wiedziała na pewno. Ten rok będzie ciekawy. Z takimi myślami wyszła z wanny. Wytarła się dokładnie, a potem wyszorowała zęby i udała się do swojego pokoju, ubierając uprzednio ulubioną koszulę nocną o srebrnym kolorze w czerwone kropki, sięgającą jej połowy ud. Wchodząc do własnego królestwa, z którym w najbliższym czasie rozstanie się na zawsze, przyuważyła, że z jej okna doskonale widać dom pani Peterson, a tak dokładnie okno pokoju jej wnuczka, w którym aktualnie stał Blaise. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i pomachała mu. Zdziwił się, ale jej odmachał i także wyszczerzył zęby. Hermiona wskoczyła pod kołdrę. Nagle napadły ją myśli, czy na pewno dobrze robi, sprzedając dom. Zastanawiała się też, co zrobi z tymi wszystkimi pamiątkami. Przecież do Hogwartu ich nie zabierze. A może zapyta Ginny o Norę ? Oczywiście Gryfonka zabrałaby je zaraz po zakończeniu roku szkolnego i kupnie jakiegoś mniejszego mieszkania w magicznym Londynie. Tak, to dobry pomysł. Na pewno zapyta o to Ginny, ale już jutro. Dzisiaj była odrobinę zmęczona. Szybko zmorzył ją sen.
             Hermionę obudziły promienie słońca wpadające przez okno do jej pokoju. Uwielbiała takie poranki. Popatrzyła na zegarek, który wskazywał 9:30. Z uśmiechem na ustach podeszła do okna, by po chwili je otworzyć. Już o tej porze było gorąco, ale także duszno. Zapowiadała się popołudniowa burza. Czyli tak, jak w Londynie powinno być zawsze. Nikt z tego miasta nie był przyzwyczajony do większych upałów, a tu nagle taka przyjemna niespodzianka. Nagle zasłony pokoju jej sąsiada także poszły w górę. Dziewczyna ujrzała zaspanego Malfoya, w dodatku w samych bokserkach. Chłopak najwyraźniej jej nie zauważył, ponieważ stał tam, przeciągając się i nie zwracając na nią uwagi. Co jak co, ale Hermiona musiała przyznać, że ciało to on miał. Zawsze dało się zauważyć, że mięśnie opinały mu się na koszulce. NIE, o czym ty myślisz dziewczyno ?! Draco nagle zauważył Gryfonkę i uśmiechnął się perfidnie. Taksował ją wzrokiem od stóp aż po czubek głowy. Poruszał śmiesznie brwiami, na co szatynka litościwie pokręciła głową. Posłała mu nienawistne spojrzenie i odeszła od okna. Zabrała z szafy sukienkę oraz baleriny i udała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, po czym umyła zęby i przebrała się w wyszykowane rzeczy. Swoje długie włosy związała w luźnego warkocza, tak, żeby niektóre pasemka wychodziły z niego i opadały na twarz Gryfonki. Zrobiła jeszcze lekki makijaż i wyszła z łazienki. Poszła na dół, gdzie w kuchni czekała na nią miła niespodzianka. To Ginny zrobiła górę naleśników z czekoladą albo syropem klonowym. Siedziała na jednym z taboretów i zajadała się pysznościami, kiedy po kuchni weszła jej przyjaciółka.
- Dzień dobry. – Uśmiechnęła się promiennie rudowłosa.
- Hej. – Powiedziała Miona i przysiadła się do stołu. – A cóż to za uczta ? – Zaśmiała się starsza z dziewczyn.
- Miły poranek to postawa udanego dnia. – Wyrecytowała Gin.
- A czyje to słowa ? – Hermiona jeszcze nigdy nie słyszała takiego cytatu.
- Moje. – Ryża wzruszyła ramionami. – Zresztą nieważne. Wybierasz się gdzieś dzisiaj ? – Spytała i uśmiechnęła się ciepło.
- Tak. Muszę załatwić wszystkie sprawy związane ze sprzedażą domu. A potem muszę pozbierać wszystkie moje pamiątki. A pro po… Ginny, co się teraz dzieje z Norą ? – Zapytała Hermiona. Chyba nie lubiła tego tematu. Przykro jej będzie rozstawać się z każdą jedną pojedynczą pamiątką.
- Nie wiem. Rodzice powiedzieli mi, że Kingsley ją przejmuje. I tyle. A co ? Stało się coś ? – W głosie młodszej z kobiet biła wyraźna troska. Całkiem jak u jej mamy.
- Mam taką sprawę… Bo widzisz, chcę zachować moje pamiątki z tego domu. Ale tego jest całkiem sporo i nie zabiorę ich do Hogwartu, więc muszę je gdzieś przechować na czas pobytu w szkole. Potem, kiedy kupię sobie nowe mieszkanie, zabiorę je, ale na razie nie mam gdzie ich podziać. No i wczoraj pomyślałam o Norze… - Zakończyła swój monolog Hermiona. Zanim się obejrzała, wypiła już pół kubka kawy, którą niedawno sobie przygotowała.
- To nie głupi pomysł. – Pochwaliła ją Ginny. – Po południu możemy teleportować się do Ministerstwa Magii i zrobić Kingsleyowi krótką wizytę. – Uśmiechnęła się.
- To cudownie ! – Ucieszyła się Hermionka. – Ok, ja będę już uciekać. Czym prędzej chcę uporządkować wszystkie papiery związane z oddaniem domu. Potem będę miała mnóstwo roboty z tymi pamiątkami. Nie jest tego mało. – Uśmiechnęła się słabo. – A ty masz jakieś plany na dzisiaj ?
- Właściwie to nie. Jedynie wyjdę sobie na godzinkę na Pokątną, bo umówiłam się z Luną w lodziarni. Ale potem wracam i pomogę ci z pracą. – Zaproponowała Ginny.
- Och, dzięki ci. To ja idę ! – Krzyknęła Hermiona, bowiem była już w korytarzu. Ginny usłyszała jeszcze dźwięk zamykanych drzwi. Teraz miała całą chatę dla siebie. Poszła do swojego pokoju, włączyła radio i powoli zaczęła się przygotowywać do wyjścia z domu. Martwiła się trochę o Hermionę. Szatynka wspominała, że ma mnóstwo roboty z rodzinnymi pamiątkami, które, jak można wywnioskować, są dla niej bardzo ważne. Ona już zaoferowała pomoc przyjaciółce, ale dwie pary rąk to chyba odrobinę za mało. Musi coś jeszcze wykombinować.

***
             W tym samym czasie Hermiona siedziała w fotelu dla klientów. Po drugiej stronie biurka siedział młody, przystojny agent nieruchomości, Gregory Gaskarth. Gryfonka miała właśnie podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Miała sprzedać własny dom. Bardzo, ale to bardzo tego nie chciała, ale czy miała jakieś inne wyjście ? Po co ma stać i się marnować ? Ehh, raz kozie śmierć, pomyślała. Wzięła do ręki pióro i złożyła swój podpis. W oczach urzędnika rozbłysły iskierki triumfu. Teraz ten budynek należał do miasta.
- Czy muszę się z niego wyprowadzać już dzisiaj ? – Spytała Hermiona, mając nadzieję, że padnie pozytywna dla niej odpowiedź. Nie myliła się.
- Ależ oczywiście, że nie. Termin, w którym ma się pani wyprowadzić z domu, upływa dokładnie 28 września, czyli za równy miesiąc. – Odparł niskim głosem mężczyzna, po czym uśmiechnął się.
- 1 września już mnie tu nie będzie. Wyjeżdżam do szkoły, a potem kupuję sobie jakieś mniejsze mieszkanie. – Odparła zgodnie z prawdą dziewczyna. Była bardzo smutna.
- Oczywiście, dziękuję za informację. Chciałbym polecić pani parę naszych mieszkanek. Świetnie urządzone, w całkiem dobrej części miasta. – Proponował pan Gaskarth.
- Dziękuję, ale nie skorzystam. Mam już upatrzone mieszkanie. – Powiedziała Hermiona, po czym wstała. – Tak więc… dziękuję. Do widzenia. – Podała mężczyźnie rękę i kierowała się do drzwi.
- Do widzenia. – Usłyszała za sobą jeszcze głos urzędnika, po czym wyszła z pomieszczenia. Kiedy znalazła się na świeżym powietrzu, po jej policzkach popłynęła samotna łza. Jednak szybko ją otarła. Nie będzie płakać, a przynajmniej nie dzisiaj. Ma jeszcze trochę roboty. Cóż, takie życie. Powinna się nauczyć nie przywiązywać do rzeczy.
***

             Hermiona weszła do domu. Panowała tu grobowa cisza. Czyżby Ginny jeszcze nie wróciła ze spotkania z Luną ?
- Hermiona ?! – Krzyknął kobiecy głos należący do Ginny. A dobiegał on dokładnie z pierwszego piętra.
- Tak ! – Odkrzyknęła szatynka. Klucze od domu powiesiła na haczyku, a torebkę na wieszaku. Poszła do pokoju Ginny. Zastała ją tam miła niespodzianka. Kolejna, tego dnia. – Luna ! – Krzyknęła uradowana, po czym rzuciła się blondwłosej istocie na szyję.
- Cześć Mionka. Też się stęskniłam. – Odparła swoim rozmarzonym, aczkolwiek bardziej już dorosłym głosem.  Blondynka zmieniła się. Stała się bardziej otwarta, piękniejsza, a po rozmowie z nią zapewne dało się wyczytać, że nie ma już tego monotonnego głosu i odpowiedzi padają normalniejsze.
- Opowiadaj, co tam u ciebie ? Wracasz do szkoły ? Nadal jesteś z Nevillem ? – Hermiona była jak torpeda. Zadawała pytanie po pytaniu i nie mogła się nagadać.
- Spokojnie, już ci wszystko opowiadam. – Zapewniła ją Luna. Dziewczyny siedziały tak do 14:30. Potem poszły do kuchni, gdzie Hermiona ugotowała makaron z sosem pieczarkowym. Z przyjemnością spałaszowały smaczne danie, a potem całą trójką wzięły się do roboty. Hermiona przyniosła z garażu pudła, które wcześniej pożyczyła u sąsiada, Toma. Rozdała każdej z pań po dwa. Dziewczyny ustaliły, że Luna zajmie się sypialnią Hermiony, Ginny salonem, Hermiona natomiast posprząta w pokoju jej rodziców. Nie była w tym pokoju od 1,5 miesiąca. Słone łzy spłynęły po jej policzkach. Tyle wspomnień. Jej rodzice zrobili sobie na ścianie w pokoju taką „ścianę pokazową”. Wisiały tu ramki ze zdjęciami, ułożone w kształcie wielkiego serca. Na każdym zdjęciu coś się działo. Ale brakowało jednej osoby. A mianowicie Hermiony. Znała zaklęcia zmieniające, więc jednym ruchem różdżki przywróciła siebie na każde ze zdjęć. A tyle ich tam było… Hermiona z rodzicami w Disneylandzie w Paryżu. Hermiona z rodzicami pod wieżą Eiffla. Hermiona z mamą w ogródku. Hermiona z tatą, robiący lejka. Hermiona z tatą na lodach w ulubionej kawiarence Hermiony z czasów dzieciństwa. Hermiona z mamą u fryzjera, kiedy, jako siedmiolatka, miała włosy sięgające jej tyłka. Hermiona z tatą w stadninie koni. Hermiona z mamą, kiedy plotą warkocze z kwiatów polnych. Hermiona z tatą lepią bałwana. Jejku, tyle tego było. Każde jedno wspomnienie wracało w mgnieniu oka. Każdy wyraz twarzy, rysy, wszystko. Dziewczyna zalała się łzami doszczętnie. Ale potrzebowała czegoś takiego. W taki sposób żegna się z tym domem. Na pewno nigdy nie zapomni smaku dzieciństwa. I nie zapomni zapachu tego domu.
             Hermiona odbębniła swoją część w godzinę. Kiedy zaszła do swojego pokoju, zauważyła, że Luna też już prawie skończyła. U Ginny natomiast końca nie widać. Tam było chyba najwięcej pamiątek. 
- Może pomóc ? – Spytała pogodnie. Ginny przyjęła pomoc bez większych próśb. Po pół godzinie prawie wszystko było gotowe. Zastała jedynie kuchnia, łazienka i pokój, który obecnie zajmowała Ginny. No i garderoba państwa Grangerów. Hermiona postanowiła, że nie będzie zostawiać ubrań rodziców. Bo niby na co jej się przydadzą ? Chyba, że oni wrócą. Ale w to nie wierzyła za bardzo.
             Dlatego też pozwoliła dziewczynom na krótką przerwę, a sama skierowała kroki na górę, do owej garderoby. Pachniało tutaj rodzicami. Szatynka wiedziała, że nigdy nie zapomni tego zapachu. Jednym ruchem różdżki sprzątnęła wszystkie ubrania. Znajdowały się teraz w walizkach. Nagle brązowooką oświeciło. Wpadła na genialny pomysł, co zrobić z tymi ubraniami. Przecież tyle osób w Anglii cierpi na brak pieniędzy, co się wiąże z brakiem ubrań ! Odda te wszystkie rzeczy do kosza dla potrzebujących. Wiedziała, że jeden taki znajduje się w małym budynku, tuż za ratuszem. Miała do tego miejsca pół godziny drogi spacerem, więc  wymyśliła, że zaniesie je tam jutro. Poszła teraz do łazienki. W kosmetyczkę (która uprzednio była zaczarowana i teraz jest zmniejszająco zwiększająca) włożyła wszystkie swoje kosmetyki. Od malowideł, po szampony, balsamy i olejki do kąpieli aż do dezodorantów i mgiełek. Zostawiła tylko kilka kosmetyków, żeby odświeżyć się w ciągu tych trzech dni. Wszystko znalazło się w szybkim tempie ogarnięte. Rzuciła jeszcze tylko chołoszczyść, żeby było tu czysto, po czym wyszła z łazienki. Pokojem Ginny zajmie się jutro, albo ruda sama to zrobi. Tak więc jeszcze tylko kuchnia. Ale to także jutro. Teraz Hermiona zeszła na dół.
- A gdzie Luna ? – Spytała, nie widząc nigdzie blondynki.
- Była umówiona na wieczór z Nevillem, więc wyszła. – Odpowiedziała pogodnie Ginny. – Skończyłaś już ?
- Tak. Został tylko twój pokój i kuchnia no i odnieść ubrania rodziców do kosza dla potrzebujących. – Powiedziała Hermiona. Widząc zdziwione spojrzenie rudowłosej zaczęła się śmiać.
- A co to jest kosz dla potrzebujących ? – Zapytała Ginny.
- To jest taki duży kosz, do którego wkłada się ubrania, które są np. za małe na ciebie, albo już ci się nie podobają, a nie chcesz ich wyrzucać. Zanosisz je wtedy do takiego kosza, a potem trafiają do rodzin, których nie stać na kupno ubrań. I masz z tego same pożytki. Nie dość, że pozbywasz się w pozytywny sposób ubrań, których już nie chcesz, to jeszcze uszczęśliwiasz tysiące ludzi. – Wytłumaczyła Hermiona i uśmiechnęła się.
- Nie wiem, czy pamiętasz Mionka, ale miałyśmy jeszcze odwiedzić Kingsleya… - Zaczęła Ginny.
- O matko ! No tak ! Na śmierć o tym zapomniałam ! Chodź ! – Hermiona w panice pociągnęła Ginny za łokieć. Jednak zaraz się opamiętała. Przeprosiła rudą, po czym wyszły, uprzednio zamykając dom. Poszły w ciemny zaułek, który znajdował się dwa domy od posiadłości Hermiony i teleportowały się w uliczkę nieopodal budki telefonicznej, do której zjeżdżało się do Ministerstwa Magii. Po 10 minutach stały już przed biurem samego ministra Magii, Kingsleya Shakelbota. Po cichym „proszę” weszły do jego gabinetu. Był to przestronny pokój zawalony stertą papierów.
- Och, Ginny i Hermiona ! – Zawołał minister. – Czemuż to zawdzięczam taką wizytę ? – Spytał.
- Dzień dobry. Chciałyśmy się dowiedzieć, co się obecnie dzieje z Norą.  – Powiedziała prosto z mostu Ginny.
- Ach, Nora. Obecnie jest pusta, jednak za kilka miesięcy wprowadza tam się rodzina Williamsów. Czy coś nie tak ? – Spytał. – A ty, panno Wesley, nie powinnaś być teraz we Włoszech ?
- Owszem, jednak wróciłam. Postanowiłam, że ukończę Hogwart. – Odparła pogodnie Ginny.
- Panie Shakelbot, mam do pana pytanie. – Głos zabrała po raz pierwszy w tej rozmowie Hermiona.
- Ależ pytaj, dziecko. – Zachęcał ją Shakelbot.
- Chodzi o to, że sprzedaję dom i moim jedynym domem w najbliższym roku będzie Hogwart. Dopiero, jak wrócę, to kupię sobie jakieś mieszkanie. Ale na razie nie mam gdzie zostawić pamiątek rodzinnych i pomyślałam o Norze. Nie znalazłby się może pokój dla moich pudeł ? W czerwcu zabrałabym je z powrotem. – Zapewniała Hermiona.
- Myślę, że państwo Williams się zgodzą. To stary ród arystokratów. Mają jedną córkę. Mimo, że są bogaci, to nie marzy im się mieszkanie w pałacach. Jak zobaczyli na zdjęciach Norę, to od razu ich urzekł ten dom. Postanowili go kupić. Jednak na kupno się nie zgodziłem. Co najwyżej wynajem na 4,5 lat. Porozmawiam z nimi i dam ci znać już jutro, listownie.  – Powiedział minister.
- Dziękuję panu bardzo, na pewno mnie pan ratuje. – Uśmiechnęła się słabo Hermiona. Razem z Ginny wstały z foteli i skierowały się do wyjścia. Po krótkim „Do widzenia” i wyjściu z gabinetu udały się do głównego holu, żeby deportować się kominkiem do salonu Hermiony.  Zmęczone tym jakże ciekawym dniem, zjadły szybko kolację i obie udały się do swoich pokoi. Hermiona leżąc w łóżku, spoglądała na ściany. Nie było tu już ani jednego obrazka. Ani jednej pamiątki. Wszystko zebrane. Łzy znów poleciały po policzkach brunetki. Jednak szybko je starła. Wiedziała, że musi być silna. I będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz