Hermiona przeglądała różne strony internetowe z ubraniami.
Chciała kupić jeszcze kilka najpotrzebniejszych rzeczy przed wyjazdem do
Hogwartu, a nie miała zbytniej ochoty na wychodzenie z domu. Z resztą dzisiaj
za kilka godzin miał wpaść Harry. Potrzebowała go czasem, by sobie tak
porozmawiać, o wszystkim i o niczym jednocześnie. A zwłaszcza teraz, kiedy nie
ma już Ginny. Nagle po domu rozległ się dźwięk dzwonka i ktoś zaczął pukać do
drzwi. Kto to mógł być ? Nie spodziewała się żadnych gości o tej godzinie.
Zaciekawiona poszła otworzyć przybyszowi. Ledwo uchyliła drzwi, a na szyję
rzuciła jej się ruda czupryna włosów pachnących cytryną. Zaraz, zaraz… Hermiona
zna już skądś ten zapach włosów ! Przecież on należy do…
- GINNY !!! – Krzyknęła uradowana brunetka i równie mocno objęła swoją przyjaciółkę.
- Cześć Mionka. – Odparła młoda istotka, kiedy uwolniła się z uścisku Hermiony.
- Co ty tutaj robisz ? Jak udało ci się przekonać rodziców do powrotu ? Na ile zostajesz ? Masz gdzie mieszkać ? A może zamieszkasz ze mną ? Jak było we Włoszech ? Jezu, tak się cieszę, że jesteś !! – Pytania nasuwały się Hermionie na język same. Naprawdę była szczęśliwa, że zobaczyła przyjaciółkę, mimo, że minęło może 7 dni. Nawet przez taki krótki okres czasu można się za kimś stęsknić.
- Spokojnie. – Powiedziała Ginny i zaśmiała się. Nie sądziła, że to ona będzie kiedykolwiek mówić te słowa Hermionie. – To wszystko przez Rona. Nie wiedziałam, że to taki tępy człowiek. Mam go serdecznie dość. Następnego dnia po przyjeździe do Włoch mama zaczarowała go potajemnie i pojechali do magicznego szpitala. Doktor zbadał go dokładnie, kazał mu wypełnić jakieś papiery no i się okazało, że ma jakieś niewyobrażalne urojenia. Krótko mówiąc, jest chory psychicznie. Dostaje szału, jak coś mu nie wychodzi. Zazwyczaj zachowywał się tak, kiedy był sam. Mówił, że „nie chciał nikogo zranić”, kiedy dostawał ataku. Jednak, kiedy przyjechaliśmy do domu, stwierdził, że, skoro już wiemy, nie będzie się tak bardzo hamował. Jest nie do zniesienia. Denerwuje się nawet, jak ktoś powie coś, co jego zdaniem nie było śmieszne. Był zdolny pobić Percy’ego, bo zabrał mu jego czekoladowy budyń przez pomyłkę ! To już przesada ! A ja nie wytrzymywałam. Poszłam do rodziców i oznajmiłam im, że nie będę mieszkała pod jednym dachem z człowiekiem, który bawi się ludźmi i że wracam do Londynu. Powiedziałam też, że będę mieszkać u ciebie, a do Włoch przyjadę na święta. – Dokończyła niepewnie. W pewnym sensie postawiła Hermionę przed faktem dokonanym, bowiem starsza z dziewczyn nie miała prawa wyboru i teraz automatycznie musiała się zgodzić z pobytem rudej w tym domu.
- Sprawiłaś mi najcudowniejszą niespodziankę na świecie. – Powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Mocno przytuliła Ginny.
- To znaczy, że mogę u ciebie zamieszkać przez ten tydzień ? – Spytała ruda.
- No jasne ! – Odpowiedziała brunetka i obie dziewczyny zaśmiały się. – Dzisiaj będziemy miały jeszcze jednego gościa, ale chyba nie powinien ci przeszkadzać. – Uśmiechnęła się.
- Kogo ? – ruda była wyraźnie zainteresowana odpowiedzią przyjaciółki.
- Harry ma do mnie wpaść dzisiaj wieczorem na pogawędkę. Dołączysz się do nas ? – Zaproponowała Gryfonka.
- Pewnie. – Odparła bez zastanowienia Ginny i uśmiechnęła się.
Obie panie wybrały się do kuchni, by przygotować jakieś przekąski na dzisiejszy wieczór.
- To ja może pójdę się przebrać… - Zaproponowała nieśmiało Ginny. Dopiero teraz Hermiona zauważyła, jak pięknie ubrana jest jej przyjaciółka. Ruda miała na sobie biało-różową sukienkę z koronką na górnej części. Do tego koturny na niewysokim podwyższeniu o kolorze różowym. Na prawej ręce miała kilka bransoletek w różnych kolorach oraz pierścionek na dwa palce, w kształcie wąsów. Na szyi zawieszony miała staromodny zegarek. Z uszu zwisały jej granatowe, długie kolczyki. W takich chwilach Hermiona okropnie zazdrościła Ginny urody i talentu do wybierania ubrań. Po 10 minutach ruda wróciła do kuchni ubrana w krótkie spodenki, miętowe vansy i bokserkę z kotem.
- GINNY !!! – Krzyknęła uradowana brunetka i równie mocno objęła swoją przyjaciółkę.
- Cześć Mionka. – Odparła młoda istotka, kiedy uwolniła się z uścisku Hermiony.
- Co ty tutaj robisz ? Jak udało ci się przekonać rodziców do powrotu ? Na ile zostajesz ? Masz gdzie mieszkać ? A może zamieszkasz ze mną ? Jak było we Włoszech ? Jezu, tak się cieszę, że jesteś !! – Pytania nasuwały się Hermionie na język same. Naprawdę była szczęśliwa, że zobaczyła przyjaciółkę, mimo, że minęło może 7 dni. Nawet przez taki krótki okres czasu można się za kimś stęsknić.
- Spokojnie. – Powiedziała Ginny i zaśmiała się. Nie sądziła, że to ona będzie kiedykolwiek mówić te słowa Hermionie. – To wszystko przez Rona. Nie wiedziałam, że to taki tępy człowiek. Mam go serdecznie dość. Następnego dnia po przyjeździe do Włoch mama zaczarowała go potajemnie i pojechali do magicznego szpitala. Doktor zbadał go dokładnie, kazał mu wypełnić jakieś papiery no i się okazało, że ma jakieś niewyobrażalne urojenia. Krótko mówiąc, jest chory psychicznie. Dostaje szału, jak coś mu nie wychodzi. Zazwyczaj zachowywał się tak, kiedy był sam. Mówił, że „nie chciał nikogo zranić”, kiedy dostawał ataku. Jednak, kiedy przyjechaliśmy do domu, stwierdził, że, skoro już wiemy, nie będzie się tak bardzo hamował. Jest nie do zniesienia. Denerwuje się nawet, jak ktoś powie coś, co jego zdaniem nie było śmieszne. Był zdolny pobić Percy’ego, bo zabrał mu jego czekoladowy budyń przez pomyłkę ! To już przesada ! A ja nie wytrzymywałam. Poszłam do rodziców i oznajmiłam im, że nie będę mieszkała pod jednym dachem z człowiekiem, który bawi się ludźmi i że wracam do Londynu. Powiedziałam też, że będę mieszkać u ciebie, a do Włoch przyjadę na święta. – Dokończyła niepewnie. W pewnym sensie postawiła Hermionę przed faktem dokonanym, bowiem starsza z dziewczyn nie miała prawa wyboru i teraz automatycznie musiała się zgodzić z pobytem rudej w tym domu.
- Sprawiłaś mi najcudowniejszą niespodziankę na świecie. – Powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Mocno przytuliła Ginny.
- To znaczy, że mogę u ciebie zamieszkać przez ten tydzień ? – Spytała ruda.
- No jasne ! – Odpowiedziała brunetka i obie dziewczyny zaśmiały się. – Dzisiaj będziemy miały jeszcze jednego gościa, ale chyba nie powinien ci przeszkadzać. – Uśmiechnęła się.
- Kogo ? – ruda była wyraźnie zainteresowana odpowiedzią przyjaciółki.
- Harry ma do mnie wpaść dzisiaj wieczorem na pogawędkę. Dołączysz się do nas ? – Zaproponowała Gryfonka.
- Pewnie. – Odparła bez zastanowienia Ginny i uśmiechnęła się.
Obie panie wybrały się do kuchni, by przygotować jakieś przekąski na dzisiejszy wieczór.
- To ja może pójdę się przebrać… - Zaproponowała nieśmiało Ginny. Dopiero teraz Hermiona zauważyła, jak pięknie ubrana jest jej przyjaciółka. Ruda miała na sobie biało-różową sukienkę z koronką na górnej części. Do tego koturny na niewysokim podwyższeniu o kolorze różowym. Na prawej ręce miała kilka bransoletek w różnych kolorach oraz pierścionek na dwa palce, w kształcie wąsów. Na szyi zawieszony miała staromodny zegarek. Z uszu zwisały jej granatowe, długie kolczyki. W takich chwilach Hermiona okropnie zazdrościła Ginny urody i talentu do wybierania ubrań. Po 10 minutach ruda wróciła do kuchni ubrana w krótkie spodenki, miętowe vansy i bokserkę z kotem.
- To co ? Bierzemy się za przekąski ? – Uśmiechnęła się Ginny. Hermiona
włączyła radio. Ruda co prawa nie znała mugolskich piosenek, ale i tak
próbowała odgadnąć co poniektóre słowa i całkiem jej to wychodziło. Dziewczyny
postanowiły zrobić pizzę. Jednak nie było wszystkich składników.
- Gin, trzeba pójść do sklepu po ser i pieczarki. Ja pójdę, bo ty zapewne nie wiesz, gdzie jest sklep. – Uśmiechnęła się Hermiona. – Ooo… przy okazji kupię chipsy ! – stwierdziła starsza z Gryfonek.
- A co to są te chipsy ? – Zapytała ruda i zrobiła taką minę, jakby pierwszy raz w życiu słyszała takie słowo. Hermiona zaśmiała się.
- To takie smażone ziemniaki z różnymi przyprawami i o różnym smaku. – Odpowiedziała u uśmiechnęła się. – Dobra, to ja idę. Tylko nie zrób nic głupiego. – Ostrzegła przyjaciółkę Hermiona, po czym wzięła portfel i wyszła z domu. Na szczęście do sklepu nie miała tak daleko, bo jakieś 10 minut drogi. Co chwila witała się z sąsiadami, którzy wolne popołudnie postanowili spędzić w gronie rodziny. Niektórzy robili grilla, przez co w całej okolicy pięknie pachniało. Hermiona uśmiechnęła się do siebie i weszła do sklepu. Był to duży budynek samoobsługowy. Wzięła do ręki koszyk i weszła w głąb sklepu, by poszukać potrzebnych składników. Postanowiła zrobić większe zakupy, żeby potem mieć to z głowy. Przez tydzień będzie u niej mieszkać Ginny, co znaczy, że ugotować coś musi. Szybko uwinęła się ze znalezieniem wszystkich artykułów i powoli kierowała się do kasy, kiedy nagle zauważyła blond fretkę stojącą ze słoikiem oliwek i zastanawiającą się, czy je brać, czy nie. Kto, o zdrowych zmysłach, wysłałby Malfoya do sklepu mugolskiego, z mugolami i mugolskimi rzeczami ? Chłopak chyba zorientował się, że ktoś na niego patrzy, więc odwrócił głowę i zauważył Granger patrzącą na niego i śmiejącą się po cichu.
- Co się śmiejesz ? - Zapytał. Chyba był trochę oburzony zachowaniem Gryfonki.
- Od kiedy to jesz oliwki, fretko? Naprawdę smakuje ci to zielone świństwo ? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie Hermiona i znów zaczęła się podśmiewać z wroga.
- To są oliwki ? Kurde, ja tu spędzę chyba pół wieku, zanim znajdę cokolwiek z tej cholernej listy zakupów ! – Specjalnie powiedział to głośniej, żeby Gryfonka go usłyszała.
-To znaczy ? – Spytała trochę już poważniejsza, niż przedtem, ale i tak nadal rozbawiona brunetka.
- Pomidory, ogórki, truskawki i pory. Zastanawiam się, gdzie ja tu kupię te pory, skoro nie ma w tym sklepie działu odzieżowego. – To drugie zdanie Malfoy powiedział jakby do siebie. Nie wiedział jednak, że Hermiona je usłyszała. Dziewczyna wybuchła niekontrolowanym śmiechem.- Znowu to samo…. Co rżysz szlamo ? – Na te słowa Gryfonka nagle spoważniała. Znowu ją obraził, ale ona znowu nie reagowała. Nie chciała zwracać na siebie uwagi w miejscu publicznym. To był jedyny powód, dla którego nie zrobiła mu tutaj awantury.
- Pory to warzywa idioto. – Odpowiedziała krótko, po czym odwróciła się na pięcie i poszła do kasy, zostawiając Malfoya osłupiałego. Ta zapyziała fretka nie będzie jej obrażać. Od teraz koniec z tym ! Najwyższa pora postawić się debilowi. Nie będzie jej uprzykrzał życia w ostatniej klasie ! Zadowolona z siebie opuściła sklep i poszła do domu. Słyszała, że ktoś za nią idzie, jednak nie miała ochoty odwracać się, bo spodziewała się najgorszego scenariusza. CZYTAJ: Malfoya. Tak więc w zawrotnym tempie pokonała drogę dzielącą ją od domu. Ginny siedziała w kuchni na blacie i piła sok pomarańczowy.
- Już jestem. – Powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się.
- Łoo, chyba zrobiłaś większe zakupy. – Ruda spoglądnęła na torby.
- Gdybyś zaglądnęła do mojej lodówki, to nie miałabyś takiej miny. – Ginny, jak na zawołanie, stanęła przy lodówce i otworzyła ją. Rzeczywiście świeciło tam pustkami. Były jedynie serek, jajka i masło.
- Dziewczyno, co ty jadasz całymi dniami ?! – Ruda stanęła jak spetryfikowana, kiedy zauważyła „jakże bogate” wnętrze lodówki Hermiony.
- Zamawiam jedzenie do domu, albo chodzę do baru. – Hermiona trochę speszyła się, ale nic więcej na ten temat nie powiedziała.
Dziewczyny rozpakowały torby i pochowały jedzenie do szafek i lodówki. Potem Hermiona wyciągnęła stolnicę i zaczęła robić ciasto do pizzy. Nie obyło się bez bitwy na mąkę. Zarówno jedna, jak i druga była całkowicie biała. Hermiona właśnie strzepywała mąkę z włosów, kiedy nagle odezwała się Ginny.
- Mionka ?
- Hmm ? – Hermiona dała znak, że słucha przyjaciółki.
- Co Malfoy robi w oknie w tamtym domu ? – Spytała Ginny i uniosła jedną brew w geście zdziwienia.
- Jego babcia tam mieszka. – Pokazała podbródkiem na dom pani Peterson i wzruszyła ramionami.
- Czemu ja o tym nic nie wiem ? Tu mieszka jego babcia ? Myślałam, że tu nie mieszkają inni czarodzieje… - Ruda wyrażała zainteresowanie tą sprawą.
- Też nie miałam o tym zielonego pojęcia. Wcześniej nigdy go tu nie widziałam . – Odparła Hermiona.
Była godzina 18:30. Zaraz miał wpaść Harry. Hermiona wstawiła pizzę do piekarnika, a Ginny przygotowała w salonie na stole talerze. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Ja otworzę ! – Krzyknęła z salonu Ginny.
- Okej ! – Odkrzyknęła jej Hermiona. Chwila ciszy i …
- GINNY ! – Krzyknął Harry. Hermiona zaśmiała się. Zareagowała dokładnie tak samo, jak Harry. Po chwili dało się usłyszeć pisk Ginny i głośne śmiechy. Starsza z Gryfonek wybiegła z kuchni i poszła sprawdzić, czemu jej przyjaciółka piszczała. To Harry wziął Ginevrę na ręce i zaczął kręcić wokół własnej osi. Oni chyba też się za sobą stęsknili. To całkiem miły widok, kiedy dwie osoby, które kiedyś świata poza sobą nie widziały, a potem zerwały, nadal utrzymują kontakty i zachowują się, jakby od zawsze się przyjaźniły i nigdy ze sobą nie chodziły.
- Hej Mionka. – Odezwał się Harry, kiedy odstawił już Ginny na ziemię. – Nie wspominałaś, że Ginny wraca. – Powiedział i próbował zrobić minę obrażonego dziecka, ale coś mu to nie wyszło.
- Sama się dowiedziałam jakieś 2 i pół godziny temu, kiedy Ginny przyszła do mnie do domu. – Odparła uradowana Hermionka, po czym podeszła i ucałowała Harrego w policzek.
Całą trójką udali się do salonu. Zaczęła się luźna rozmowa. Ginny opowiadała trochę o Włoszech i o Ronie. Harry opowiadał trochę o swoich wakacjach we Francji. Pojechał tam po bitwie, bo dostał zaproszenie od Madame Maxime, dyrektorki akademii Beauxbatons. Zwiedził pokaźną część Francji, spędził czas z uczniami z tamtejszej szkoły. Nietypowe i zarazem typowe wakacje. Tak właściwie to trochę współczuł tamtym uczniom, że na wakacjach zostają w szkole. To niby nie jest obowiązkowe, jednak korzysta z tego wiele uczniów. Hermiona opowiedziała natomiast o swoich wakacjach, które były stosunkowo nudne. Nie ominęła także opowieści z kina, kiedy to Pansy Parkinson we własnej osobie przeprosiła ją za lata upokorzeń.
- Naprawdę cię przeprosiła ? A co dokładnie powiedziała ? – Dopytywała się Ginny.
- Powiedziała, że było mało tych normalnych dni, kiedy ze sobą gadałyśmy i że chciałaby, żeby było ich więcej. Potem przeprosiła. Przyjęłam przeprosiny i przedstawiłam się jej od nowa. Zrobiła to samo. Myślę, że Pansy to normalny człowiek, nie to co inni Ślizgoni. Z wami postąpi pewnie tak samo.
- Co masz na myśli ? – Spytał Harry.
- No… pewnie też was przeprosi. Bardzo się zmieniła. – Powiedziała Hermiona.
- Obyś miała rację. – Dodał chłopiec, który przeżył.
- A tak w ogóle to mam dla was nowinkę ! – Zagadnęła uradowana Ginny.
- Jaką ? – Spytała Hermiona.
- Moja mama, kiedy dowiedziała się, że wracam do Anglii, napisała do Mcgonagall. Jestem w 7 klasie razem z wami !!! – Krzyknęła ruda. Zarówno Harry, jak i Hermiona rzucili się, by uściskać przyjaciółkę.
- To super !!! Siedzimy razem w ławce ! – Powiedziała Hermiona, zanim Harry chociażby otworzył usta.
- No raczej ! – Odparła Ginny.
- Przepraszam was na chwilkę, ale chyba pizza już jest. – Powiedziała Hermiona i wstała, kierując się do kuchni.
- Ooo, pizza ! Same robiłyście ? – Spytał Harry.
- Tak. We włosach mam chyba jeszcze mąkę. – Zaśmiała się Ginny. Hermiona poszła do kuchni. Pierwsze, co zrobiła, to wyłączyła radio. Chciała słyszeć rozmowę Harrego i Ginny. Popatrzyła do piekarnika. Pizza powinna być gotowa za max 3 minuty. Tak więc usiadła na blacie i przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół…
- Fajnie, że wracamy do Hogwartu… - Zagadnął Harry.
- Taak. Bardzo się cieszę, że mogłam tu wrócić i ukończyć Hogwart razem z wami. – Odparła Ginny, po czym położyła głowę na ramieniu Harrego. Ten objął ją. – Wiesz… czasami brakuje mi takich pogawędek i wieczorów z tobą. Tylko z tobą. – Powiedziała nieśmiało.
- Mi też. Ale…
- Nie. – Przerwała mu gwałtownie. Wiedziała, o co chce zapytać. Harry uśmiechnął się.
- Pomyślałem o tej samej odpowiedzi, co ty. – Oddała uśmiech.
- To znaczy… bo chyba nie ma sposobu, by sprawdzić, czy my coś do siebie czujemy. To chyba wynika samo z siebie, no nie ? – Spytała troszkę zdezorientowana Ginny.
- Sam nie wiem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji…
- Ja też… - W tym momencie Hermiona wychyliła głowę z kuchni. Zauważyła, że Harry patrzy na Ginny, a Ginny na Harrego. Ich twarze są bardzo blisko siebie. Nagle całują się. Pocałunek był krótki, ale nawet z tej odległości dało się zauważyć, że delikatny. Uśmiechnęła się do siebie i zabrała się za wyciąganie pizzy z piekarnika.
- Czułeś coś ? – Spytała Gin, kiedy oderwała się od Harrego. Ten tylko pokręcił głową.
- A ty ? – Powtórzyła gest chłopaka, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Czyli mamy znak. – Odparła Ginny. Oboje zaśmiali się.
- Jaki znak ? – Nagle do pokoju weszła Hermiona z talerzem pokrojonej już pizzy. Specjalnie przerwała im tą rozmowę, bowiem wyczuła, że może być niezręcznie, kiedy wróci.
- Że umiesz gotować ! – Wypalił szybko Harry. Więc o tym nie będą gadać.
- Opowiadałam Harremu o naszym popołudniu i jak robiłyśmy pizzę. – Uśmiechnęła się ruda.
I w ten oto sposób trójka przyjaciół miło spędziła wieczór. Hermiona wyciągnęła z barku kilka butelek kremowego piwa. Atmosfera znów rozluźniła się. Ginny wpadła na pomysł, żeby zagrać w butelkę. Wszyscy przystali na tą propozycję. Padały różne pytania, ale było wesoło. Koło 24:00 wszyscy udali się do swoich pokoi na zasłużony wypoczynek po dniu pełnym wrażeń.
- Gin, trzeba pójść do sklepu po ser i pieczarki. Ja pójdę, bo ty zapewne nie wiesz, gdzie jest sklep. – Uśmiechnęła się Hermiona. – Ooo… przy okazji kupię chipsy ! – stwierdziła starsza z Gryfonek.
- A co to są te chipsy ? – Zapytała ruda i zrobiła taką minę, jakby pierwszy raz w życiu słyszała takie słowo. Hermiona zaśmiała się.
- To takie smażone ziemniaki z różnymi przyprawami i o różnym smaku. – Odpowiedziała u uśmiechnęła się. – Dobra, to ja idę. Tylko nie zrób nic głupiego. – Ostrzegła przyjaciółkę Hermiona, po czym wzięła portfel i wyszła z domu. Na szczęście do sklepu nie miała tak daleko, bo jakieś 10 minut drogi. Co chwila witała się z sąsiadami, którzy wolne popołudnie postanowili spędzić w gronie rodziny. Niektórzy robili grilla, przez co w całej okolicy pięknie pachniało. Hermiona uśmiechnęła się do siebie i weszła do sklepu. Był to duży budynek samoobsługowy. Wzięła do ręki koszyk i weszła w głąb sklepu, by poszukać potrzebnych składników. Postanowiła zrobić większe zakupy, żeby potem mieć to z głowy. Przez tydzień będzie u niej mieszkać Ginny, co znaczy, że ugotować coś musi. Szybko uwinęła się ze znalezieniem wszystkich artykułów i powoli kierowała się do kasy, kiedy nagle zauważyła blond fretkę stojącą ze słoikiem oliwek i zastanawiającą się, czy je brać, czy nie. Kto, o zdrowych zmysłach, wysłałby Malfoya do sklepu mugolskiego, z mugolami i mugolskimi rzeczami ? Chłopak chyba zorientował się, że ktoś na niego patrzy, więc odwrócił głowę i zauważył Granger patrzącą na niego i śmiejącą się po cichu.
- Co się śmiejesz ? - Zapytał. Chyba był trochę oburzony zachowaniem Gryfonki.
- Od kiedy to jesz oliwki, fretko? Naprawdę smakuje ci to zielone świństwo ? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie Hermiona i znów zaczęła się podśmiewać z wroga.
- To są oliwki ? Kurde, ja tu spędzę chyba pół wieku, zanim znajdę cokolwiek z tej cholernej listy zakupów ! – Specjalnie powiedział to głośniej, żeby Gryfonka go usłyszała.
-To znaczy ? – Spytała trochę już poważniejsza, niż przedtem, ale i tak nadal rozbawiona brunetka.
- Pomidory, ogórki, truskawki i pory. Zastanawiam się, gdzie ja tu kupię te pory, skoro nie ma w tym sklepie działu odzieżowego. – To drugie zdanie Malfoy powiedział jakby do siebie. Nie wiedział jednak, że Hermiona je usłyszała. Dziewczyna wybuchła niekontrolowanym śmiechem.- Znowu to samo…. Co rżysz szlamo ? – Na te słowa Gryfonka nagle spoważniała. Znowu ją obraził, ale ona znowu nie reagowała. Nie chciała zwracać na siebie uwagi w miejscu publicznym. To był jedyny powód, dla którego nie zrobiła mu tutaj awantury.
- Pory to warzywa idioto. – Odpowiedziała krótko, po czym odwróciła się na pięcie i poszła do kasy, zostawiając Malfoya osłupiałego. Ta zapyziała fretka nie będzie jej obrażać. Od teraz koniec z tym ! Najwyższa pora postawić się debilowi. Nie będzie jej uprzykrzał życia w ostatniej klasie ! Zadowolona z siebie opuściła sklep i poszła do domu. Słyszała, że ktoś za nią idzie, jednak nie miała ochoty odwracać się, bo spodziewała się najgorszego scenariusza. CZYTAJ: Malfoya. Tak więc w zawrotnym tempie pokonała drogę dzielącą ją od domu. Ginny siedziała w kuchni na blacie i piła sok pomarańczowy.
- Już jestem. – Powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się.
- Łoo, chyba zrobiłaś większe zakupy. – Ruda spoglądnęła na torby.
- Gdybyś zaglądnęła do mojej lodówki, to nie miałabyś takiej miny. – Ginny, jak na zawołanie, stanęła przy lodówce i otworzyła ją. Rzeczywiście świeciło tam pustkami. Były jedynie serek, jajka i masło.
- Dziewczyno, co ty jadasz całymi dniami ?! – Ruda stanęła jak spetryfikowana, kiedy zauważyła „jakże bogate” wnętrze lodówki Hermiony.
- Zamawiam jedzenie do domu, albo chodzę do baru. – Hermiona trochę speszyła się, ale nic więcej na ten temat nie powiedziała.
Dziewczyny rozpakowały torby i pochowały jedzenie do szafek i lodówki. Potem Hermiona wyciągnęła stolnicę i zaczęła robić ciasto do pizzy. Nie obyło się bez bitwy na mąkę. Zarówno jedna, jak i druga była całkowicie biała. Hermiona właśnie strzepywała mąkę z włosów, kiedy nagle odezwała się Ginny.
- Mionka ?
- Hmm ? – Hermiona dała znak, że słucha przyjaciółki.
- Co Malfoy robi w oknie w tamtym domu ? – Spytała Ginny i uniosła jedną brew w geście zdziwienia.
- Jego babcia tam mieszka. – Pokazała podbródkiem na dom pani Peterson i wzruszyła ramionami.
- Czemu ja o tym nic nie wiem ? Tu mieszka jego babcia ? Myślałam, że tu nie mieszkają inni czarodzieje… - Ruda wyrażała zainteresowanie tą sprawą.
- Też nie miałam o tym zielonego pojęcia. Wcześniej nigdy go tu nie widziałam . – Odparła Hermiona.
Była godzina 18:30. Zaraz miał wpaść Harry. Hermiona wstawiła pizzę do piekarnika, a Ginny przygotowała w salonie na stole talerze. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Ja otworzę ! – Krzyknęła z salonu Ginny.
- Okej ! – Odkrzyknęła jej Hermiona. Chwila ciszy i …
- GINNY ! – Krzyknął Harry. Hermiona zaśmiała się. Zareagowała dokładnie tak samo, jak Harry. Po chwili dało się usłyszeć pisk Ginny i głośne śmiechy. Starsza z Gryfonek wybiegła z kuchni i poszła sprawdzić, czemu jej przyjaciółka piszczała. To Harry wziął Ginevrę na ręce i zaczął kręcić wokół własnej osi. Oni chyba też się za sobą stęsknili. To całkiem miły widok, kiedy dwie osoby, które kiedyś świata poza sobą nie widziały, a potem zerwały, nadal utrzymują kontakty i zachowują się, jakby od zawsze się przyjaźniły i nigdy ze sobą nie chodziły.
- Hej Mionka. – Odezwał się Harry, kiedy odstawił już Ginny na ziemię. – Nie wspominałaś, że Ginny wraca. – Powiedział i próbował zrobić minę obrażonego dziecka, ale coś mu to nie wyszło.
- Sama się dowiedziałam jakieś 2 i pół godziny temu, kiedy Ginny przyszła do mnie do domu. – Odparła uradowana Hermionka, po czym podeszła i ucałowała Harrego w policzek.
Całą trójką udali się do salonu. Zaczęła się luźna rozmowa. Ginny opowiadała trochę o Włoszech i o Ronie. Harry opowiadał trochę o swoich wakacjach we Francji. Pojechał tam po bitwie, bo dostał zaproszenie od Madame Maxime, dyrektorki akademii Beauxbatons. Zwiedził pokaźną część Francji, spędził czas z uczniami z tamtejszej szkoły. Nietypowe i zarazem typowe wakacje. Tak właściwie to trochę współczuł tamtym uczniom, że na wakacjach zostają w szkole. To niby nie jest obowiązkowe, jednak korzysta z tego wiele uczniów. Hermiona opowiedziała natomiast o swoich wakacjach, które były stosunkowo nudne. Nie ominęła także opowieści z kina, kiedy to Pansy Parkinson we własnej osobie przeprosiła ją za lata upokorzeń.
- Naprawdę cię przeprosiła ? A co dokładnie powiedziała ? – Dopytywała się Ginny.
- Powiedziała, że było mało tych normalnych dni, kiedy ze sobą gadałyśmy i że chciałaby, żeby było ich więcej. Potem przeprosiła. Przyjęłam przeprosiny i przedstawiłam się jej od nowa. Zrobiła to samo. Myślę, że Pansy to normalny człowiek, nie to co inni Ślizgoni. Z wami postąpi pewnie tak samo.
- Co masz na myśli ? – Spytał Harry.
- No… pewnie też was przeprosi. Bardzo się zmieniła. – Powiedziała Hermiona.
- Obyś miała rację. – Dodał chłopiec, który przeżył.
- A tak w ogóle to mam dla was nowinkę ! – Zagadnęła uradowana Ginny.
- Jaką ? – Spytała Hermiona.
- Moja mama, kiedy dowiedziała się, że wracam do Anglii, napisała do Mcgonagall. Jestem w 7 klasie razem z wami !!! – Krzyknęła ruda. Zarówno Harry, jak i Hermiona rzucili się, by uściskać przyjaciółkę.
- To super !!! Siedzimy razem w ławce ! – Powiedziała Hermiona, zanim Harry chociażby otworzył usta.
- No raczej ! – Odparła Ginny.
- Przepraszam was na chwilkę, ale chyba pizza już jest. – Powiedziała Hermiona i wstała, kierując się do kuchni.
- Ooo, pizza ! Same robiłyście ? – Spytał Harry.
- Tak. We włosach mam chyba jeszcze mąkę. – Zaśmiała się Ginny. Hermiona poszła do kuchni. Pierwsze, co zrobiła, to wyłączyła radio. Chciała słyszeć rozmowę Harrego i Ginny. Popatrzyła do piekarnika. Pizza powinna być gotowa za max 3 minuty. Tak więc usiadła na blacie i przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół…
- Fajnie, że wracamy do Hogwartu… - Zagadnął Harry.
- Taak. Bardzo się cieszę, że mogłam tu wrócić i ukończyć Hogwart razem z wami. – Odparła Ginny, po czym położyła głowę na ramieniu Harrego. Ten objął ją. – Wiesz… czasami brakuje mi takich pogawędek i wieczorów z tobą. Tylko z tobą. – Powiedziała nieśmiało.
- Mi też. Ale…
- Nie. – Przerwała mu gwałtownie. Wiedziała, o co chce zapytać. Harry uśmiechnął się.
- Pomyślałem o tej samej odpowiedzi, co ty. – Oddała uśmiech.
- To znaczy… bo chyba nie ma sposobu, by sprawdzić, czy my coś do siebie czujemy. To chyba wynika samo z siebie, no nie ? – Spytała troszkę zdezorientowana Ginny.
- Sam nie wiem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji…
- Ja też… - W tym momencie Hermiona wychyliła głowę z kuchni. Zauważyła, że Harry patrzy na Ginny, a Ginny na Harrego. Ich twarze są bardzo blisko siebie. Nagle całują się. Pocałunek był krótki, ale nawet z tej odległości dało się zauważyć, że delikatny. Uśmiechnęła się do siebie i zabrała się za wyciąganie pizzy z piekarnika.
- Czułeś coś ? – Spytała Gin, kiedy oderwała się od Harrego. Ten tylko pokręcił głową.
- A ty ? – Powtórzyła gest chłopaka, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Czyli mamy znak. – Odparła Ginny. Oboje zaśmiali się.
- Jaki znak ? – Nagle do pokoju weszła Hermiona z talerzem pokrojonej już pizzy. Specjalnie przerwała im tą rozmowę, bowiem wyczuła, że może być niezręcznie, kiedy wróci.
- Że umiesz gotować ! – Wypalił szybko Harry. Więc o tym nie będą gadać.
- Opowiadałam Harremu o naszym popołudniu i jak robiłyśmy pizzę. – Uśmiechnęła się ruda.
I w ten oto sposób trójka przyjaciół miło spędziła wieczór. Hermiona wyciągnęła z barku kilka butelek kremowego piwa. Atmosfera znów rozluźniła się. Ginny wpadła na pomysł, żeby zagrać w butelkę. Wszyscy przystali na tą propozycję. Padały różne pytania, ale było wesoło. Koło 24:00 wszyscy udali się do swoich pokoi na zasłużony wypoczynek po dniu pełnym wrażeń.