piątek, 14 lutego 2014

[6.] Hogwart



Dzisiejszy dzień będzie ciężki, pomyślała Hermiona. Dzisiaj wypada pierwszy września, czyli powrót do Hogwartu. Brunetka była zarazem wniebowzięta i zniesmaczona. Bardzo się cieszyła, że znów odwiedzi ten magiczny budynek. Ale z drugiej strony…  już od dzisiaj zacznie się prawdziwa udręka z Malfoyem. Całe 10 miesięcy w jego towarzystwie. Ugh, co za głupol to wymyślił ? No ale cóż, ważne, że Ginny wraca do szkoły. To się liczy. Hermiona ma dzisiaj mnóstwo pracy do wykonania. Jeszcze przed wyjazdem musi odesłać klucze do urzędnika, który przejmuje jej dom. Niestety, dziwnie by to wyglądało, gdyby do pomieszczenia, gdzie pracuje mugol, wleciałaby sowa i przyniosła w kopercie klucze. Dlatego też trzeba się tam udać osobiście. Po powrocie dziewczyna musi przygotować jakieś śniadanie i sprawdzić ostatecznie, czy wszystko wzięła. Potem teleportują się na dworzec King Cross. W pociągu Hermiona ma patrol. Nie uwierzycie sami, z kim… a z kim mogłaby mieć patrol, jak nie z Malfoyem. Czy nauczyciele tej szkoły uwzięli się na nich ? A może chcą ich ze sobą zeswatać ? To wkurzające. Ale wracając do tematu… po przybyciu do Hogwartu i uczcie trzeba oprowadzić dzieciaki po szkole i poopowiadać im trochę o murach tego zamku. A potem zaprowadzić do wieży Gryffindoru. Następnie udać się do profesor McGonagall, żeby pokazała nowy pokój. I nareszcie upragniony sen. Niestety jest trochę pracy, ale przecież Gryfonka lubi wyzwania. Ten rok na pewno będzie ciekawy.
             O 6:30 Hermiona wstała z łóżka i poszła do łazienki, żeby się trochę ogarnąć. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i popryskała się swoimi ukochanymi perfumami o zapachu lawendy. Następnie, wchodząc do pokoju w samym ręczniku, spakowała do kufra kosmetyki z łazienki. Otworzyła kufer  i wyciągnęła z niego ukochane, granatowe rurki oraz  czerwoną bluzkę z krótkim rękawem i napisem „I love Paris in the summer” oraz parę miętowych vansów. Uprzednio zakładając koronkową, czarną bieliznę, ubrała się w naszykowane przez siebie ubrania. Zeszła na dół i wzięła do ręki, wiszące na haczyku, dwa komplety zapasowych kluczy od domu. Na siebie nałożyła jeszcze bordowy płaszczyk, ponieważ ranki o tej porze roku są już wyjątkowo chłodne. Wychodząc z pomieszczenia, popatrzyła w prawo. Widocznie Malfoy też jest rannym ptaszkiem, pomyślała, widząc Dracona stojącego przed domem. W ręce trzymał chyba kubek. Ubrany był w czarne dżinsy i płaszcz tego samego koloru. Najwyraźniej zorientował się, że ktoś go obserwuje, ponieważ odwrócił się w stronę Hermiony. Był lekko zdziwiony faktem, że ona także już nie śpi, ale nie dał po sobie tego poznać. Brunetka sprawdziła dokładnie, czy nikt (poza blondynem) jej nie obserwuje i teleportowała się. Niestety, budynek urzędu miasta był czynny dopiero od godziny 8:00. A była 7:03. Znów się rozglądnęła i - wiedząc, że nikt jej nie obserwuje – wyczarowała kopertę. Wrzuciła do niej klucze, a następnie na wyczarowanej kartce nabazgrała kilka słów i imię oraz nazwisko urzędnika. Nie zapomniała też o powiadomieniu, że ostatnią parę kluczy odda w czerwcu nowego roku. Kopertę wrzuciła do skrzynki na listy, po czym z powrotem deportowała się do swojego domu. Nie sądziłam, że to wszystko zajmie mi mniej, niż 10 minut, pomyślała Hermiona i uśmiechnęła się do siebie.
              W domu panowała grobowa cisza. Oznaczało to, że Ginny jeszcze słodko spała. Hermiona weszła do kuchni i zaczęła się zastanawiać, co zrobić na śniadanie. Padło na kanapki z pomidorem, ogórkiem, serem i kiełkami. Wyciągnęła z lodówki potrzebne składniki, a z szafki chleb i wzięła się do roboty. Miała doskonały humor. Nic ani nikt, nawet taki Malfoy nie zepsuje jej dzisiaj samopoczucia. Po skończeniu kanapek, co trwało ok. 15 minut, Hermiona zaparzyła świeżą kawę i herbatę. Obecnie woli na śniadanie to drugie, ale wiedziała, że ten dzień będzie długi, więc przydałoby jej się trochę kofeiny. Ginny nie znosi kawy. Jest bardzo uprzedzona do tego smaku. Twierdzi, że taki napój jest zbyt gorzki, żeby go pić, kiedy życie jest takie słodkie. Ta ruda osóbka zawsze ma ciekawe pomysły i odmienne zdanie, ale to jest w niej ciekawe. Ma dziecina temperament. Hermiona obejrzała się za siebie, by sprawdzić na zegarku godzinę. 7:32. Jest jeszcze trochę za wcześnie, by budzić Ginny.
             Brunetka miała teraz ostatnie ciche chwile, żeby pożegnać się z tym domem. I to planowała właśnie zrobić. Tak więc poszła na górę. Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy, to jej własny pokój. Jednym ruchem otworzyła drzwi i znalazła się w pomieszczeniu. Najprawdopodobniej ostatni raz w jej życiu. Kochała ten pokój. Bladofioletowe ściany zawsze uspokajały ją, gdy była zdenerwowana. Tak w ogóle, to można stwierdzić, że Gryfonka kochała fioletowy kolor. Ale o tym nie teraz… Hermiona usiadła na idealnie pościelonym łóżku, burząc całą, wcześniej wykonaną pracę. Pokój wyglądał całkiem gustownie. Duże, dębowe biurko znajdowało się po lewej stronie od drzwi, koło okna, natomiast po prawej stała niewielka toaletka. Naprzeciw wejścia było ogromne łoże w kształcie koła, z różowym materacem i białym prześcieradłem oraz ciemnoniebieską pościelą. Było baaardzo wygodne. Nad łóżkiem wisiało duże lustro. Po obu stornach mebla stały małe szafeczki. Nad biurkiem wisiała jeszcze duża tablica korkowa. Hermiona wieszała tam zawsze listy książek do przeczytania, do kupienia, do wypożyczenia i do oddania. Poza tym na tej tablicy znajdowały się także zdjęcia z jej najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, Sarą oraz różne inne ciekawe rzeczy. Dzisiaj jest pusta. Brązowooka, nie chcąc się rozpłakać, jak najszybciej opuściła pokój. Teraz weszła do pokoju rodziców. Było to pomieszczenie trochę większe od jej pokoju. Ściany miały trzy kolory : kawowy, kakaowy i piaskowy. Naprzeciw wejścia stało łóżko, które spokojnie pomieściłoby trzy osoby. Po lewej stronie pokoju znajdowała się meblościanka, zawalona dokumentami rodziców. Trzymali tutaj wszystkie akta ich pacjentów. W kącie, po lewej znajdowało się także biurko. Całość dopełniały rośliny doniczkowe na parapetach. Wszystko fajnie razem wyglądało. Koło pokoju rodziców, zaraz po lewej była garderoba. Pomieszczenie składało się z trzech długich rzędów z wieszakami. Pierwszy należał do Hermiony, drugi do pani Granger, a trzeci do pana Grangera. Każde jedno ubranie znajdowało się w tym domu na wieszaku. Całkiem ciekawa strategia. Przy ścianie stała jeszcze drewniana komoda na bieliznę. Każdy miał osobną szufladę. Hermiona uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Wiedziała, że dobrze będzie wspominać ten dom. Teraz poszła do łazienki. To pomieszczenie zawsze przypominało jej trochę morze. Płytki miały błękitny kolor. W dodatku w dolnej części łazienki namalowane były białą farbą fale. Nie dziwne więc, że z wyglądu było tu, jak nad morzem. Po przeciwnej od wejścia ścianie stała wanna, a po jej lewej stronie prysznic. Naprzeciw prysznica stał sedes, a po prawej stronie od wejścia znajdowała się umywalka z lustrem oraz szafka na kosmetyki. Hermiona pamiętała, jak w dzieciństwie mama zawsze nalewała jej do wanny wody niemalże po brzegi i robiła gęstą pianę. Gryfonka wskakiwała do wanny i po wygodnym ułożeniu się, udawała, że leży na leżaku na plaży. Samotna łza spłynęła po policzku brązowookiej. Teraz Hermiona powinna iść do pokoju gościnnego, ale nie chciała jeszcze budzić Ginny, więc to pomieszczenie sobie darowała. Zeszła na dół. Weszła teraz do ogromnego salonu. To miejsce było jej ulubionym zaraz po swoim pokoju i łazience. Ściany miały ciepły, brązowy kolor. Na lewej ścianie od schodów znajdował się duży, kamienny kominek. Po jego prawej stronie zawsze stała świąteczna choinka. Teraz jest tam tylko niewielki koszyk na drewno do kominka. Naprzeciw kominka, w znacznej odległości stała kremowa kanapa i dwa fotele tego samego koloru. Przed tymi meblami znajdował się jeszcze długi, drewniany stolik, a zaraz za nim biały, puszysty, piękny dywan. Na lewo od kanapy, w pewnej odległości, były jeszcze dwa pomieszczenia. Jedno to kuchnia, którą Hermiona dzisiaj już tak jakby zwiedziła. Drugim natomiast była jadalnia, gdzie brunetka, jej rodzice oraz siostra mamy z mężem i dwójką uroczych dzieci spożywała kolację wigilijną oraz wielkanocne śniadanie. W tym pomieszczeniu zawsze było czuć magię świąt. Trudno będzie się z nim rozstawać, ale taka jest kolej rzeczy. Rozstajemy się z jednymi rzeczami, by zrobić miejsce kolejnym.
             Hermiona ponownie spojrzała na zegarek w kuchni, który obecnie wskazywał 8:23. Tak się zamyśliła tym zwiedzaniem domu, że aż zapomniała obudzić Ginny. Szybkim krokiem poszła na górę i weszła do pokoju rudej. Było tu nienagannie czysto, za co brunetka śmiało mogła pochwalić ryżą.
- Ginny, wstawaj. – Hermiona szturchnęła przyjaciółkę. Jej głos był cichy i uspokajający.
- Jeszcze pięć minut mamo… - Odpowiedziała jej ruda osóbka zaspanym głosem.
- Nie spieszy mi się z zakładaniem rodziny, więc nie wyjeżdżaj mi tu z mamą. – Powiedziała już trochę głośniej Brunetka, jednak w jej głosie dało się słyszeć rozbawienie. – Dobra, bez żartów. Wstawaj Gin. Już prawie wpół do dziewiątej. – To podziałało na Ginny, jak kubeł zimnej wody. Gwałtownie wstała z łóżka i zabrała z fotela, naszykowane już wczoraj ubrania, po czym zniknęła za drzwiami łazienki. – Ja czekam w kuchni ze śniadaniem ! – Krzyknęła Hermiona w stronę drzwi, usłyszała bowiem strumień wody. Wolnym krokiem zeszła znów na dół, by pójść do kuchni i dokończyć kawę. Była już chłodna, ale to nie przeszkadzało Gryfonce w dopiciu jej.
- Ok, jestem. – Powiedziała Ginny, która przyszła do kuchni po 25 minutach. Miała na sobie czarne rurki oraz luźną, jasnobrązową bluzkę, świetnie kontrastującą z jej płomiennorudymi włosami. Na nogach miała różowe baletki z kokardą. Na twarzy rudej widniał delikatny makijaż, podkreślający jej urodę.
- Zrobiłam kanapki. – Odezwała się Hermiona, kiedy Ginny usiadła już na taborecie naprzeciw przyjaciółki. – Smacznego. – Uśmiechnęła się.
- Dzięki. – Kąciki ust Ginny także poszły w górę, tworząc promienny uśmiech.
              Dziewczyny rozmawiały wesoło do 10:30. Potem ubrały w korytarzu płaszcze i wyszły z domu. Hermiona miała ochotę się rozpłakać na samą myśl, że zamyka ten dom po raz ostatni. Ale będzie twarda. Przed samą sobą. Właśnie zamyka kolejny etap życia.
- Miona, wszystko w porządku ? – Spytała Ginny, kładąc rękę na ramieniu przyjaciółki.
- Jasne. To co ? Gotowa na ostatni rok nauki ? – Wyszczerzyła zęby Hermiona.
- Oczywiście ! Koniecznie musimy opić twój nowy pokój i to, że jesteśmy w ostatniej klasie. – Odparła Ginny beztrosko i puściła oczko w stronę Hermiony.
- Taa, chyba sokiem dyniowym. – Na tą uwagę obie panie zaśmiały się głośno. Przyciągnęło to uwagę pewnego ciemnoskórego Ślizgona siedzącego w czarnym, sportowym aucie, razem ze swoim przyjacielem. Miał taki plan, żeby podwieźć te piękne Gryfoneczki na dworzec kolejowy, ale uniemożliwił mu to jego najlepszy przyjaciel, Draco Malfoy.
- Nawet o tym nie myśl. – Odezwał się Malfoy, zanim Zabini zdążył otworzyć usta. – Jedź. – Dodał. Blaise ze smutkiem w oczach ruszył z miejsca, kierując się tym samym na dworzec.
             Dziewczęta natomiast teleportowały się na dworzec King Cross. Stwierdziły, że jak będą wcześniej, to zajmą lepsze miejsca. Tak więc, kiedy przeszły już przez barierkę dzielącą magiczny świat z tym normalnym, uśmiechnęły się do siebie i ruszyły w stronę wejścia. Ginny wzrokiem szukała jakiejś znajomej twarzy. I w końcu znalazła trójkę znajomych stojących razem i rozmawiających ze sobą.
- Miona, patrz ! – Ginny wskazała palcem w miejsce, które przed chwilą obserwowała. – To Harry, Luna i Neville !
- Rzeczywiście ! Chodźmy do nich. – Zaproponowała Hermiona.  Już po chwili każdy ściskał się z każdym. Znajomi rozmawiali ze sobą o wakacjach. Całkiem przyjemny temat. Każdy spędził je inaczej. Po jakichś 12 minutach rozmowy Hermiona odwróciła się za siebie. Ujrzała tłumy czarodziejów idących w stronę wejść do pociągu.
- Patrzcie, ile ludzi wraca. – Pokazała podbródkiem na miejsce, w które przed chwilą patrzyła. – Może chodźmy już zająć miejsca ? – Zaproponowała brunetka.
- My z Luną już zajęliśmy wolne. Jeśli chcecie, to dołączcie do nas. – Odparł Neville i uśmiechnął się lekko. Widać było, że związek z Luną mu służy. Piątka przyjaciół skierowała się w stronę drzwi do pociągu.
- Mionka, but ci się rozwiązał. – Powiedział Harry i palcem wskazał na lewego buta brunetki.
- O, dzięki. – Uśmiechnęła się Gryfonka, po czym przyklęknęła, żeby zawiązać buta. Jej znajomi wsiadali już do pociągu, więc pobiegła, żeby ich dogonić. Przy wejściu spotkała pana Slughorna i Malfoya.
- Dzień dobry. – Powiedziała do nauczyciela, po czym uśmiechnęła się. Slughorn przybrał zdziwioną  minę. Chyba nie kojarzył tej uczennicy. Jednak po chwili zorientował się, że to musi być panna Granger, która była jego trzecią najlepszą uczennicą w klasie. Z resztą to ona ratowała Hogwart w bitwie. Nauczyciel, widząc, że Gryfonka udaje się w prawą stronę, zapewne do przyjaciół, zdziwił się lekko.
- A dokąd to, panno Granger ? – Spytał profesor. Dziewczyna, słysząc swoje nazwisko, odwróciła się w stronę tej dwójki. Spostrzegła, że Malfoy nadal stoi za Slughornem i dziwacznie się uśmiecha.
- Eee… znajomi zajęli mi miejsce. A coś nie tak, panie profesorze ? – Zapytała trochę zdziwiona Gryfonka.
- To nie wiesz, że prefekci naczelni mają swój własny przedział ?  - Teraz to pan profesor zmarszczył czoło, na którym zaraz pojawiły się tuziny zmarszczek. I nagle cudowny świat Hermiony runął w gruzach. Jak ma mieć dobry humor, siedząc przez jakieś 7 godzin ze swoim największym wrogiem ? Spojrzała na Malfoya. On też raczej nie był zadowolony faktem, że musi spędzać połowę swojego dnia z nią. I po co on się zgadzał na tego prefekta naczelnego ? Ach, no tak. Żeby dodawać swojemu domowi punkty, kiedy Granger będzie je zabierać. Ostatnio ma jakieś  uprzedzenie do przezwiska „szlama”. Może to od ciągłych kontaktów z jego najlepszym przyjacielem, Blaisem Zabinim. Albo po prostu zasady wpajane mu do głowy przez ojca wychodzą powoli, ustępując mózgowi miejsca na nowe informacje. Nikogo nie będzie już wyzywał aż tak strasznie. Chyba. Nawet tej całej Granger. Chyba, że ta dziewczyna wkurzy go do białej gorączki. Wtedy obrót spraw się zmienia. Ale o tym na pewno pomyśli kiedy indziej. Tak się zamyślił, że nawet nie wie, o czym rozmawiała Granger i Slughorn. Brązowooka weszła właśnie do boksu, gdzie siedzieli jej znajomi.
- Słuchajcie, niestety, ale ja muszę iść. Okazało się, że prefekci naczelni mają swój własny przedział i muszą tam siedzieć całą drogę. – Spochmurniała Hermiona. Była naprawdę przybita tą wiadomością. – Ale mimo wszystko, postaram się przyjść do was za parę godzin. Pogadam ze Slughornem. – Obiecała brunetka.
- Trzymaj się Mionka. – Odezwała się Luna.
- I nie pozwól, żeby Malfoy cię wyzywał. – Zawtórowała jej Ginny. Wszystkie trzy dziewczyny się uśmiechnęły, po czym panna Granger wzięła swój kufer i wyszła z przedziału. Profesor i Malfoy na nią czekali, nie ruszali się bowiem z miejsca. Hermiona szczerze mówiąc nie wiedziała, gdzie znajduje się ten cały przedział dla prefektów naczelnych, więc zmniejszyła swój kufer zaklęciem Reducio i wzięła go do ręki. 
- Gdzie masz kufer ? – Spytał Malfoy, zanim Hermiona choćby zdążyła otworzyć usta. Dziewczyna przewróciła oczami i wyciągnęła z kieszeni malutki kufer przypominający wyglądem pudełko na kolczyki.
- Świetny pomysł, panno Granger. – Pochwalił ją Slughorn. Gryfonka zawsze miło przyjmowała pochwały, tak więc i tym razem wypięła dumnie pierś. Malfoy nie mógł już tego znieść, dlatego, nie czekając na innych, ruszył do wyznaczonego miejsca.
             Przedział dla prefektów naczelnych znajdował się na końcu pociągu, zaraz koło łazienki. Był nieco większy od wszystkich innych, ale to zapewne za sprawą zaklęcia. Wyglądał bardzo podobnie do pozostałych. Jedyną różnicą był czarny stół stojący na środku, pomiędzy siedzeniami. No i oczywiście boks był bardziej zadbany, niż inne. Hermiona, nie zwracając nawet uwagi na to, że Malfoy przepuścił ją w drzwiach – co powinno być raczej zadziwiające – usiadła po lewej stronie. Draco zajął prawą. Swój kufer położył na górze, a następnie usiadł koło okna i wyciągnął na siedzeniu nogi. Slughorn już dawno poszedł, zostawiając tą dwójkę na wzajemne pożarcie. Hermiona natomiast wyciągnęła z kieszeni kufer i położyła go na górze. Potem przystawiła różdżkę i cicho mruknęła Engorgio, po czym kufer nabrał normalnych rozmiarów. Wyciągnęła z niego jeszcze swoją ulubioną, mugolską książkę „Olympic death” i wzięła się za czytanie. W powietrzu wisiała odrobinę krępująca cisza, której żadne nie starało się przerwać. Gryfonka po chwili już o tym nie myślała, bowiem świat fantasy porwał ją całkowicie. Czytała uważnie i ze skupieniem. Starała się zapamiętać każdy ważny szczegół, który mógłby się  przydać w dalszej części opowiadania. Zawsze tak czyta. Wszystko ze zrozumieniem. Lektura tak ją pochłonęła, że całkowicie straciła rachubę czasu. Dopiero trzask zamykanych drzwi ją wybudził z transu. To Blaise przyszedł do Malfoya.
- Witam. A co tu taka atmosfera ? Gorzej, niż na pogrzebie… - To ostatnie zdanie mruknął do siebie, ale Gryfonka jak najbardziej je usłyszała.
- Widzę, że masz doświadczenie w takich uroczystościach. – Odgryzła się i uśmiechnęła lekko. Powróciła do wcześniej wykonywanej czynności. Jednak niezbyt skupiała się na czytaniu, bowiem słuchała rozmowy dwójki pozostałych z tego boksu i trochę myślała. Zastanawiało ją, dlaczego Malfoy nie wyzwał jej już ani razu od pamiętnego spotkania w sklepie. Przecież miał już tyle okazji ! Choćby teraz, kiedy byli w przedziale sami i dziewczyna nie miałaby komu się poskarżyć.
- Smoku, przyjdziesz do nas dzisiaj ? – Spytał Blaise.
- Jasne. Odbębnię jeszcze tylko ten patrol i za jakąś godzinkę powinienem się u was pojawić. – Odparł Draco. Blaise lekko wskazał podbródkiem na dziewczynę siedzącą naprzeciw i uniósł brwi do góry. Myślami pytał się przyjaciela, czy da się z Gryfonką wytrzymać w jednym przedziale. Malfoy, udając zastanowienie, pokiwał lekko głową. Myśleli, że Hermiona tego nie widzi, jednak mylili się. Brązowooka była świetnym obserwatorem i mogła zauważyć nawet takie zachowanie.
- Dobra, to ja znikam. Nie będę wam przeszkadzał. – Zaśmiał się Blaise, czym wkurzył Dracona. Jednak nie przejmował się groźną miną przyjaciela i spokojnie wyszedł z przedziału. Atmosfera znów była lekko napięta. Malfoy próbował chyba zasnąć, bo pod głową miał małą poduszkę a oczy były zamknięte. Hermiona mogła mu się teraz przyjrzeć dokładnie. Dobrze wyrzeźbione mięśnie, na których opinała się biała koszulka z krótkim rękawem. Co jak co, ale ten Ślizgon akurat miał gust, mimo, że był on trochę „pogrzebowy”. NIE MYŚL O NIM ! Dziewczyna spojrzała na zegarek na ręce. Jechali już 3 i pół godziny. Jeszcze tylko 3 i pół. Odłożyła cicho książkę na stole i starając się nie obudzić Ślizgona – jej zachowanie mocno ją zdziwiło – wyszła z boksu. Poszła do przedziału nauczycieli, w którym jechali profesor Slughorn, profesor Sprout, profesor Flitwick i jakiś nowy nauczyciel, którego Hermiona jeszcze nigdy nie widziała. Wyglądał na ok. 40 lat.
- Przepraszam… - Powiedziała cicho, kiedy otworzyła drzwi i nikt nie zwrócił na nią uwagi. Wszyscy byli zajęci ożywioną dyskusją. Teraz natomiast każda para oczu wlepiała w nią spojrzenie.  – Panie profesorze… - Powiedziała już trochę głośniej, zwracając się do profesora Slughorna, który przejął obowiązki profesor McGonagall w pociągu. Teraz to on się wszystkim zajmuje. – Czy mamy z Mal… z Draco zacząć już patrol ? – Dziwnie się czuła, zadając to pytanie. Właśnie zdała sobie sprawę, że powiedziała jego imię chyba pierwszy raz w życiu.
- Ach, zapomniałem wam powiedzieć ! Tak, tak, zacznijcie teraz patrol. Jak skończycie, to odbędzie się jeszcze spotkanie wszystkich prefektów, żeby nie zabierać wam czasu w szkole. – Powiedział profesor Slughorn swym dziwacznym głosem. – Poinformuj pannę Patil oraz pana Macmillana, że za 40 minut w boksie dla prefektów naczelnych będzie zebranie. No, leć. – Ponaglił ją ręką. Hermiona szybko zamknęła drzwi boksu i poszła w stronę swojego, żeby obudzić Malfoya i powiedzieć mu o spotkaniu. To, co ujrzała przez szybę, było bynajmniej szokujące. Malfoy siedział prosto na swoim siedzeniu, z książką Hermiony w ręce i czytał. Powieść wydawała mu się dość ciekawa.  Gryfonka gwałtownie otworzyła drzwi, nie zwracając tym zbytnio uwagi Ślizgona.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz ?! – Spytała trochę wkurzona. Ten Ślizgon nie miał prawa ruszać czegoś, co należało do niej.
- Czytam. Nie widać ? – Leniwie oderwał spojrzenie od tekstu i skierował wzrok na Gryfonkę. Teraz tak naprawdę zauważył jej atuty. Przyglądał jej się bardzo dokładnie.
- Oddawaj ! Jeszcze się szlamem pobrudzisz. – Warknęła mu, wybudzając go tym samym z transu. Wyrwała mu książkę z ręki i rzuciła na swoje miejsce.
- I tak mamy wspólny salon przez ten rok szkolny, więc ryzyko NIE ubrudzenia się szlamem jest minimalne. – Odezwał się drwiąco. Musiał ją trochę podręczyć. To i tak przecież nie jest TO słowo.
- Mamy iść na patrol, a potem jest tutaj spotkanie wszystkich prefektów. – Odezwała się i nie czekając, aż szanowny pan arystokrata od siedmiu boleści ruszy tyłek, wyszła z boksu, ruszając w stronę innych przedziałów. Malfoy dogonił ją w trybie błyskawicznym. Przedział Puchonów i Krukonów patrolowali razem, natomiast dalej się podzielili. Hermiona patrolowała przedział Gryfonów w tym samym czasie, co Draco Ślizgonów. Spotkali się mniej więcej w tym samym momencie. W ciszy wrócili do swojego boksu. Mieli jeszcze 10 minut do zebrania.
- Dasz poczytać ? – Spytał Malfoy, wskazując podbródkiem na książkę leżącą na siedzeniu Hermiony, kiedy weszli już do boksu.
- Nie w tym życiu. – Prychnęła, niczym rozjuszona kotka i wzięła się do dalszego czytania książki. Z trudem ukrywała zdziwienie w tamtej chwili. Malfoy proszący ją, żeby pożyczyła mu książkę mugolską ? Och, proszę… Hermiona zapewne nie uwierzyłaby, gdyby nie zobaczyła na własne oczy. W ciągu 10 minut w wagonie zebrali się już pozostali prefekci oraz profesor Slughorn. To on miał prowadzić zebranie.
- Witam wszystkich. W imieniu pani dyrektor McGonagall poprowadzę zebranie prefektów, byście potem nie tracili czasu na taką błahostkę. W takim razie zacznijmy od tego, że macie zarówno prawa, jak i przywileje. Punkty możecie dodawać oraz odejmować, ale z umiarem. – tu profesor spojrzał na Malfoya. – Obowiązują was patrole nocne. Dobra wiadomość jest taka, że w piątek macie wycieczkę do Hogsmeade. Zabierzecie tam pierwsze klasy i pokażecie miasteczko. Na lekcje wracać już nie będziecie.  Myślę, że to już wszystko. W razie pytań zgłaszajcie się do mnie, lub do pani dyrektor. Ach, zapomniałbym ! Prefekci naczelni mają się zgłosić do pani dyrektor po kolacji i oprowadzeniu swoich uczniów. To wszystko, dziękuję. – Zakończył swój monolog profesor i wyszedł z boksu. Hermiona cicho gawędziła z Padmą. Erni natomiast szybko wyszedł z przedziału. Dracon, z racji tego, że Hermiona nie patrzy, wziął jej książkę i zaczytał się. Chyba pierwszy raz w życiu uważał coś mugolskiego za ciekawe i pożyteczne. Jego babcia miała w domu coś, jak telewizor, ale on kompletnie nie wiedział, jak to działa. Wyglądało, jak magiczne zdjęcia, tyle, że trzeba było używać czegoś o nazwie piłot, czy jakoś tak, żeby zmienić kanały, których było mnóstwo. Ale Draco i tak nie umiał tego obsługiwać. Więc dał sobie z tym spokój. Chłopak obawiał się trochę, że ta szurnięta Gryfonka zacznie się interesować jego pochodzeniem i babcią. W końcu przez całe życie Druella Peterson udawała mugola. Ale czy na pewno udawała ?
- Mówiłam ci coś na temat mojej książki… - Jego rozmyślania przerwała Hermiona, która miała nogę założoną na nogę, a ręce na piersi. Jej mina nie wróżyła nic dobrego, ale przecież Draco wiedział, że igra z ogniem. O dziwo, Gryfonka wcale nie wyrwała mu książki z ręki.
- Mogę ? – Zapytał z wkurzoną miną, że musi o coś prosić tą szl… mugolaka. Obiecał sobie coś i ma zamiar to spełnić.
- Tak. – Powiedziała obojętnie Hermiona. Szczęka Draco powoli jechała w dół, żeby spotkać się z ziemią, a potem pozbierać. Panna Hermiona-mól-książkowy-Granger pozwoliła dotknąć mu jej książki, a co dziwniejsze, przeczytać ją ! Jego mina musiała być w tej chwili komiczna, bowiem Hermiona cicho parsknęła śmiechem. Potem bez słowa wyszła z przedziału, uprzednio zamykając drzwi. Draco powrócił do lektury.
             Hermiona poszła do przedziału Gryfonów, żeby odwiedzić przyjaciół, jak obiecała.
- Ooo, Mionka przyszła ! – Krzyknął Harry, kiedy Hermiona ledwo co otworzyła drzwi. Widać było, że wyratowała go od jakiejś odpowiedzi, albo zadania, bowiem minę miał bardzo wdzięczną.
- Hej wam. A co się tutaj dzieje ? – Spytała uśmiechnięta brunetka.
- Gramy sobie w pytanie, czy wyzwanie. Harry właśnie miał odpowiadać, kto mu się podoba. – Uśmiechnęła się zwycięsko Luna. Harry najwidoczniej nie chciał odpowiadać na to pytanie, tak Hermiona wyczytała z jego twarzy. Chyba trzeba ratować przyjaciela z tarapatów…
- Ehh, to proste. Harry był ostatnio u mnie na wakacjach. Oglądaliśmy zdjęcia i pokazałam mu takie jedno z mają przyjaciółką Sarą. Jest mugolką. No i Harry stwierdził, że jest całkiem ładna. – Wytłumaczyła dziewczyna. Bliznowaty popatrzył na nią dziękującym wzrokiem i uśmiechnął się.
             Podróż minęła im do końca bardzo szybko. Hermiona wróciła do przedziału już tylko na koniec, żeby ubrać swoją szatę i wziąć walizki. Jak się domyślała, Malfoy też poszedł do swoich przyjaciół, bowiem nie było go w ich przedziale. Kiedy Gryfonka wysiadła na peronie, od razu usłyszała znajomy głos…
- Pirszoroczni ! Pirszoroczni do mnie ! – To Hagrid wołał do siebie wszystkich pierwszaków, którzy tradycyjnie rozpoczynali naukę tutaj od przepływania rzeki małymi łódkami. Olbrzym popatrzył na wszystkich po kolei. Zdziwił się trochę, że Harry wracał. Co, jak co, ale jego się tu nie spodziewał. Pomachał wszystkim, a brunetce puścił oczko i zajął się pierwszakami. Hermiona uśmiechnęła się i poszła za przyjaciółmi do powozów. Jednak kiedy spojrzała na pojazd, zamarła. Widziała wielkie, kościste… coś. Widziała testrale. Na pierwszy rzut oka były odrażające i niebezpieczne. Ale wiedziała, że w rzeczywistości takie nie są. W końcu na jednym już leciała. Usiadła koło Neville ’a i Luny, naprzeciw Ginny, siedzącej koło Harrego. Cała piątka wesoło ze sobą gawędziła. 
             Wielka Sala nie zmieniła się nic a nic. Wyglądała identycznie, jak przed wojną. Jedynie z taką zmianą, że fotel dyrektora zasiadała teraz profesor McGonagall. W kadrze nauczycielskiej nie pozmieniało się zbyt wiele. Doszło tylko trzech nowych nauczycieli. Tylko, czy może aż ? Ta liczba nie jest aż tak bardzo zadziwiająca, po wielkiej wojnie. Oczywiście Hermiona nie życzyła nikomu źle, ale… no wiecie, o co jej chodzi. Usiadła na swoim stałym miejscu. Hermiona tak się zamyśliła, że nawet nie zauważyła, jak pierwszoroczni weszli do WS i już czekali na swój przydział. Z kadry wyszedł jakiś młody nauczyciel, który najprawdopodobniej zajmuje teraz miejsce McGonagall i jest opiekunem Gryffindoru.
- Kiedy wyczytam imię i nazwisko, dany uczeń siada na stołku i zakłada na głowę tiarę przydziału, która oznajmi wam, do jakiego domu należycie. Rozumiecie ? – Zapytał nauczyciel. Uczniowie troszkę niepewnie pokiwali głowami. Hermiona zauważyła, że jest całkiem nowa tiara. Tamta stara najwyraźniej „poległa” w wojnie. Dziewczynę ciekawiło trochę, skąd ta nowa może mieć te wszystkie wiadomości, co stara… jest na to jakieś zaklęcie, czy jak ? Przecież stara tiara przydziału służyła od pół wieku i pamiętała każdą rodzinę, każdego człowieka przydzielonego do poszczególnego domu. Tu zapewne są nowi potomkowie magicznych rodów, więc pod jakim względem ta nowa przydziela ich do danego domu ? Czy ta „czapka” ma równie magiczną moc, co tamta ?
             Kiedy profesor skończył wyczytywanie i przydzielanie pierwszorocznych do ich domów, do mównicy podeszła McGonagall.
- Witam wszystkich w obecnym roku szkolnym. Przed ucztą chciałabym ogłosić kilka rzeczy. Na początek zacznijmy od tego, co miało miejsce trzy miesiące temu. Jak zapewne wiecie, mnóstwo osób tutaj zgromadzonych brało udział w Drugiej Bitwie o Hogwart. Wielu naszych sprzymierzeńców poległo w imię większego dobra. Chciałabym, abyśmy uczcili ich minutą ciszy. – Nagle na Sali zrobił się półmrok. Zgasła większość świec. Zostały tylko pojedyncze świece na ścianach i gwiazdy na niebie. Szarfy nad stołami przybrały czarny kolor. Na Sali zapanowała błoga cisza. Każdy spuścił głowę, by pomyśleć o poległych w bitwie. Nawet Ślizgoni. Po minucie wszystko wróciło do normy. – Specjalne podziękowania osobiście chciałabym złożyć następującym uczniom : Harremu Potterowi, Ronaldowi Weasleyowi, Hermionie Granger, Neville’ owi Longobottomowi oraz innym uczniom, którzy w większej mierze przyczynili się do ratowania murów tego budynku. Gdyby nie oni, dzisiaj zapewne nie byłoby nas tutaj. Należą się im ogromne brawa. – Na Sali rozległy się wiwaty (najgłośniejsze ze stołu Gryfonów). Hermionę pokrył rumieniec, natomiast Neville zrobił się cały blady. Wiedział, że coś takiego może się zdarzyć, ale nie sądził, że będzie aż taki rozgłos. Czuł się, jakby patrzyło na niego więcej osób, niż wtedy, kiedy stał i głosił „pożegnalną” przemowę o Harrym.  – Zapraszam teraz do kosztowania potraw, natomiast resztę spraw załatwimy po uczcie. – Dodała pani dyrektor i uniosła ręce ku górze. Nagle na stołach pojawiła się masa jedzenia. Od befsztyków, przez kotlety i udka, po steki, frytki, ziemniaki i nie wiadomo, co jeszcze.
              Hermiona nałożyła sobie na talerz kotletów jagnięcych z pieczonymi ziemniaczkami i marchewką. Po jej lewej stronie usiadła dziewczynka z pierwszego roku. Była prześliczna. Miała bardzo delikatna skórę, kruczoczarne włosy i piwne oczy. Całkiem ciekawe połączenie. Patrzyła się na jedzenie… jakoś tak dziwnie. Ni to z odrazą, ni z chęcią.
- Cześć. Ja jestem Hermiona, a ty ? – Powiedziała brunetka do młodszej osóbki.
- Sally. – Dziewczynka nawet nie popatrzyła na siedzącą obok Hermionę. Ta natomiast mocno się zdziwiła. 
- Stało się coś ? Może nie jesteś głodna ? Wiesz, mi możesz powiedzieć. Jestem prefektem, może mogę … - Hermiona chciała zaproponować pomoc, jednak nie było dane jej skończyć, bo Sally jej przerwała.
- Nie jestem głodna, nic się nie stało, zostaw mnie w spokoju, nie chcę twojej pomocy. – Warknęła mała.
- Słuchaj, nie masz prawa odzywać się tak do starszych. Hermiona tylko chciała sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku. – Powiedział Harry. Nie przyjął najmilej nowej uczennicy. 
- Nie chcę waszej pieprzonej pomocy. – Oczy wszystkich siedzących w pobliży jedenastolatki zrobiły się wielkości spodków od herbaty.
- Nie tym językiem droga panno ! Nie jesteś u siebie, żeby się tak odzywać ! – Mina Hermiony bardzo przypominała McGonagall. To trochę straszne. W każdym bądź razie, Sally już nie komentowała wypowiedzi Hermiony. I dobrze.
             Po pysznej uczcie składającej się z drugiego dania i deseru, McGonagall ponownie wstała i zajęła miejsce na mównicy. Wszystkie naczynia znikły w jednej chwili. Dyrektorka przyjrzała się zmęczonym twarzom uczniów, po czym powiedziała…
- Drodzy uczniowie, wiem, że jesteście już zmęczeni i jedyne, o czym marzycie, to ciepłe łóżka, ale muszę ogłosić kilka spraw. Jak pewnie zauważyliście, nasza kadra jest bogatsza o nowych nauczycieli. Przywitajmy brawami pana Marca Longhoutera, nauczyciela Transmutacji, pana Alberta Jenkinsa, nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią oraz panią Judy Roberts, nauczycielkę Mugoloznastwa .Nasz nowy woźny, pan Anthony Russell pragnie powiadomić was, że stosuje srogie kary za wykroczenie regulaminu szkolnego, a za cztery wykroczenia posyła do mnie. Przypomina także, że wstęp do zakazanego lasu jest srogo zabroniony. Pierwsza wycieczka do Hogsmeade odbędzie się w ten piątek. Wyjątkowo, w ten dzień pozwalam każdemu na udanie się do miasteczka, bowiem końcem października odbędzie się bal z okazji wręczenia medali za drugą bitwę o Hogwart. Na lekcje oczywiście nie wracacie. W maju będzie drugi bal, ale szczegóły omówimy kiedy indziej. Najbliższe spotkanie przygotują oczywiście prefekci, liczymy na nich. Jeżeli jesteśmy już przy temacie prefektów, to pragnę powiadomić was, że cisza nocna zaczyna się o godzinie 22:30. Potem odbywać się będą patrole właśnie prefektów. Ostrzegam, że komu życie miłe, lepiej niech się nie pokazuje na korytarzach po wyznaczonej godzinie ! Pierwszoroczni zostaną teraz oprowadzeni po zamku, jednak prefekci nie będą się za bardzo rozgadywać ze względu na zmęczenie; – tu McGonagall popatrzyła na Hermionę – to były najważniejsze informacje, o których powinniście pamiętać. Życzę wam owocnego roku szkolnego. Przypominam, że prefekci naczelni mają się stawić w moim gabinecie po pokazaniu kolegom i koleżankom zamku. A teraz dobranoc ! – McGonagall zakończyła nareszcie swój monolog. W drzwiach powoli zaczął robić się korek. Na Sali zostawali tylko pierwszoroczni i prefekci.
- Harry ! – Krzyknęła Hermiona. Bliznowaty usłyszał ją i o razu do niej podbiegł. – Ja muszę oprowadzić pierwszorocznych. Hasło do pokoju wspólnego brzmi : et animo et virtute*.
- Okej. – Harry uśmiechnął się i pobiegł. To było trochę dziwne, bo jak przechodził, to większość ludzi bez problemu robiła mu przejście. Jakby parzył. Ale jemu to nie przeszkadzało. Swobodnie przeszedł i zaraz zniknął za drzwiami WS. Hermiona natomiast rozglądnęła się po stole Gryfonów. Nowych było około 20. 
- Dobra, chodźcie za mną ! – Powiedziała odrobinę głośniej do swoich, by każdy mógł ją usłyszeć. Nowi Gryfoni wstali. Na ich twarzach było widać zmęczenie, ale także szczęście. Gryfonka oprowadziła ich mniej więcej po całym zamku, uwzględniając, do czego służy jaka sala i kto w niej uczy. Po pół godzinie wrócili na siódme piętro, pod obraz Grubej Damy. – To jest główne wejście do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Hasło brzmi et animo et virtute. Za dwa tygodnie zapewne będzie już nowe, ale o tym zostaniecie powiadomieni. – Hermiona ponownie wypowiedziała hasło, zwracając się do kobiety na portrecie, na co ta wpuściła ich bez słowa. Wydawała się być nawet trochę urażona. Może ktoś uciął sobie z nią nieprzyjemną pogawędkę. W salonie wspólnym nie było żywej duszy. Każdy odpoczywał już w swoim dormitorium. – Wasze pokoje nazywają się dormitoria. Będziecie mieszkać tam w cztery, pięć osób. Dormitoria dziewcząt znajdują się po lewej stronie, natomiast dormitoria chłopców po prawej. W razie jakichś kłopotów możecie zwracać się do mnie. A teraz idźcie spać, jutro ciężki dzień. – Hermiona uśmiechnęła się do dzieciaków, po czym wyszła z PW i udała się do gabinetu dyrektora na spotkanie. Kiedy stanęła przed ogromnym gargulcem, schodki same ruszyły ku górze. Stanęła na jednym. Po chwili znajdowała się już koło drzwi do gabinetu. Po zapukaniu i cichutkim „proszę” weszła i zajęła miejsce koło Malfoya.
- Zapewne zastanawiacie się, po co was tu wezwałam. Jak wspominał wam w pociągu profesor Slughorn, prefekci także mają przywileje. A waszym przywilejem i także nagrodą za ciężką pracę w tym roku są oddzielne dormitoria. Na piątym piętrze, koło łazienki prefektów znajduje się obraz przedstawiający martwą naturę. Jest to wejście do waszego salonu. Salon macie wspólny, natomiast pokoje i łazienki osobne. Hasło to magia i braterstwo.  Myślę, że dalej sobie poradzicie. Wasze rzeczy już są w waszych pokojach. A teraz wam dziękuję. – Zakończyła dyrektorka i znacząco popatrzyła na drzwi. Hermiona jako pierwsza wstała z krzesła i wyszła z pomieszczenia. Szybkim krokiem pomaszerowała do nowego pokoju. Była bardzo ciekawa, jak będzie wyglądać jej nowy pokój. Malfoyowi natomiast tak się nie spieszyło. Szedł jakieś 10 metrów za Gryfonką i zastanawiał się, po co pakował się w takie bagno. Ach, no tak ! Żeby dodawać punkty, jak Granger będzie je odejmować ! Tak sobie tylko zapomniał…


***

et animo et virtute* (łac.)- odwaga i siła - hasło wymyślone przeze mnie na potrzeby bloga.

***
Dzień dobryyy !!! Jak wam mijają walentynki ? Tak w ogóle to chciałam pozdrowić wszystkich czytelników i życzyć im udanego dnia Świętego Walentego.
Z okazji wielkiego święta 14 lutego postanowiłam zostawić wam jakiś prezencik na blogu. Do północy powinien się ten prezencik pojawić, tak więc odwiedzajcie bloga !!!
Mam do was jeszcze taką malutką prośbę... jak na razie blog się rozkręca i wejść jest mało, jednak chciałabym wiedzieć, czy mam jakichś stałych czytelników. Zostawienie komentarza to nie jest jakiś wielki wysiłek. Nawet zwykłe kilka słów mnie uszczęśliwi i da motywację do dalszego pisania. Więc zapamiętaj sobie...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dziękuję z góry. Życzę miłego wieczoru.

1 komentarz:

  1. mogłabyś wrócić do pisania dalszych rozdziałów? co z tego że minęły 3 lata i prawdopodobnie nigdy tego nie przeczytasz.. książka jest supeeeer

    OdpowiedzUsuń